środa, 13 grudnia 2017

6

                                                                        Stephan
Wpadła na parking jak burza, wprost pod koła naszego samochodu,jestem przy niej po chwili i widzę jak jej twarz wykrzywia ból gdy trzyma się za nadgarstek.
-Nie zauważyłem Cię , przepraszam-Andreas wyskakuje zza kierownicy i kuca przy nas-wszystko w porządku?
-Tak-prycha szybko, wstając.
-Nie kłam , boli Cię ręka-próbuję ją przytrzymać , ale wyrywa się.
-Nic Ci do tego-nie mam pojęcia czemu jest na mnie taka wściekła.
-Nie wygłupiaj się , zawiozę Cię do szpitala-zabieram Andreasowi kluczyki.
-Nie rozumiesz że nic mi nie jest-podnosi głos ,widzę że ma zaczerwienione oczy ,chyba płakała.
-Uspokój się i wsiadaj do samochodu-Andreas chwyta ją za drugą rękę -lekarz musi Cię zobaczyć.
-Dam sobie radę, nie jestem dzieckiem.
-To przestań zachowywać się jak dziecko-Richard podchodzi do nas , a ja mam wrażenie że Nadia rzuci się na niego.
-Dziwki nie zachowują się jak dzieci-syczy przez zaciśnięte zęby patrząc mu w oczy, ale w końcu wsiada do samochodu nie spuszczając z niego wzroku.
-Co się dzieje?-spoglądam na nią gdy tylko wyjeżdżamy z parkingu.
-Nic-rzuca krótko spoglądając w okno.
-Przecież widzę,coś się stało?
-Kolega martwi się że takie panny jak ja, sprowadzą Cię na złą drogę.Więc proszę,odstaw mnie pod szpital i wracaj do swojej ekipy.
-O czym Ty mówisz ?
-Delikatnie dał mi do zrozumienia, że nie powinnam zawracać Ci w głowie, bo jestem zwykłą dziwką.
-Zabiję go, przysięgam.
-Daj spokój.Nie mam zamiaru mieszać Ci w głowie, przecież pewno zauważyłeś że nie jestem sama-mówi tylko i odwraca głowę dając mi do zrozumienia że nie chce więcej o tym rozmawiać.
                                                                                  Nadia
Spędziliśmy na izbie przyjęć parę godzin, próbowałam go wyrzucić ale nie dałam rady, trwał przy mnie cierpliwie aż doczekałam się na swoją kolej.Na początku starałam się ignorować jego osobę, ale nie dawał za wygraną, opowiadał o skokach, o zgrupowaniach z kadrą , a ja próbowałam nie myśleć o wydarzeniach z ostatnich godzin.Gdy wpakowano mi nadgarstek do gipsu byłam pewna że Matthias się wścieknie, będzie przekonany że zrobiłam to celowo żeby uniknąć jeżdżenia do klubu.A ja mimo wszystko cieszyłam się z czterech tygodni spokoju.
-Proszę wysadź mnie pod skocznią-mówię tylko cicho, gdy wychodzimy ze szpitala.
-Boisz się że Twój facet Cię ze mną zobaczy?
-Zabrałeś mnie z pod skoczni i tam mnie odstaw po prostu.
-Jak chcesz-szybko rezygnuje z przekonania mnie wiedząc że i tak nie odpuszczę.

Już wchodząc do domu czułam że będą problemy, nie dość że zniknęłam na cały dzień to wracam praktycznie bezużyteczna w klubie.
-Gdzie byłaś?-zaczyna i jego wzrok zatrzymuje się na moim gipsie.
-Przepraszam, wywróciłam się i ...
-Wywróciłaś się?-przerywa mi-masz mnie za idiotę?Wsadziłaś sobie rękę w gips i myślisz że będziesz mieć spokój?
-Nie kłamię Matthias.Mam złamany nadgarstek-podchodzi do mnie i uderza mnie w twarz.
-Na jak długo?-warczy szarpiąc mnie za rękę.
-Cztery tygodnie -szepczę tylko dostając drugi raz.
-Później dowiesz się jak inne muszą na siebie zarobić.A chciałem traktować Cię ulgowo-trzaska drzwiami i wybiega z domu, a ja nie mam pojęcia co robić.Wiem że muszę trwać w tym chorym związku bo nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc.Jest tylko Eliza, ale wiem że sama ledwo daje sobie radę z marnej pensji ,więc nie mam prawa prosić jej o pieniądze.

Matthias nie wrócił na noc, a ja cieszyłam się ze spokojnie przespanej nocy,gdy chcę wychodzić widzę jak jego samochód podjeżdża pod dom i wychodzi z bukietem kwiatów.
-Przepraszam, wiem znowu, ale obiecuję więcej nie podniosę na Ciebie ręki-całuje mnie delikatnie, a ja modlę się żeby nie zauważył że jego dotyk napawa mnie wstrętem.
-Już to mówiłeś-patrzę mu w oczy.
-Wiesz jak to jest, wściekłem się .Wybaczysz mi?-nie mam pojęcia jak to robi, jak w kilka chwil potrafi się tak zmienić.
Kiwam tylko głową i przybieram na twarz wymuszony uśmiech.
-Mogę iść pobiegać?
-Jasne mała,przecież nie trzymam Cię tutaj w zamknięciu.Ja tylko wezmę prysznic i muszę wracać do pracy.
Oddycham z ulgą i wybiegam przed dom, mam nadzieję że makijaż dobrze ukrywa ślady na mojej twarzy gdy widzę że na skoczni trwa trening.Siadam dzisiaj trochę dalej , mając nadzieję że nikomu z nich nie wpadnie  do głowy rozmowa ze mną.Wyciągam z kieszeni telefon i bez zastanowienia wybieram numer Elizy, muszę z kimś porozmawiać, inaczej zwariuję sama z tym wszystkim.Odbiera po pierwszym sygnale,a ja gdy tylko słyszę jej głos rozklejam się.
-Co jest Nadia?Ty płaczesz?
-Miałaś rację Eliza-mówię tylko i moim ciałem wstrząsa szloch.
-Co się dzieje?Zaczynam się martwić.
-On wcale nie jest taki idealny, pomyliłam się,dlaczego Cię nie słuchałam?
-Zakochałaś się po prostu.
Z płaczem opowiadam jej o wydarzeniach ostatnich dni, omijam tylko to co ma się ze mną stać za kilka tygodni, nie chcę dokładać jej zmartwień.Wystarczająco dużo już jej powiedziałam.
-Teraz go nienawidzę-kończę swój wywód i ocieram twarz.
-Przyjadę do Ciebie jak najszybciej, zdobędę pieniądze, zabiorę Cię do domu.
-To nie ma sensu Eliza, tam mnie znajdzie-obracam się czując na sobie czyjś wzrok i ze złością wpatruję się w mojego ulubionego sąsiada-zadzwonię jutro Eliza, nie martw się.
Chowam telefon do kieszeni i rzucam ze złością.
-Jak długo tu stoisz?
-Gdzieś od momentu,teraz go nienawidzę-siada przy mnie spoglądając na moja twarz , a ja jestem pewna że mój płacz odkrył to co starałam się ukryć pod makijażem.
-Nie wiedziałam że tak Cię interesują zwierzenia zwykłej dziwki.
-Przepraszam, nie powinienem .
-Daj spokój, powiedziałeś co myślisz i tyle-próbuję wstać, ale przytrzymuje mnie na miejscu.
-Poczekaj.
-Po co ?Potrzebujesz panny na jedną noc ?
-Uspokój się w końcu, powiedziałem przepraszam.
-A ja powiedziałam daj spokój.
-Dobra ,źle Cię oceniłem, wystarczy?
-I wnioskujesz tak po podsłuchanym urywku rozmowy telefonicznej?
-Nie podsłuchiwałem, podszedłem Cię przeprosić i nie chciałem przerywać.
-Nazywaj to jak chcesz, przeprosiłeś, możesz już iść.
-Teraz też się potknęłaś?-dotyka mojej twarzy.
-Sam widziałeś wpadłam wczoraj pod samochód-odsuwam się od niego.
-Tak i złamałaś nadgarstek, twoja twarz była nienaruszona-nie odpuszcza.
-Nie zauważyłeś po prostu-rzucam mając nadzieję że w końcu się odczepi.
-Dlaczego go chronisz?
-A dlaczego nie chcesz mi dać spokoju?-prycham ze złością, wstaję szybko i biegnę w stronę domu.







2 komentarze:

  1. Miło ze strony Stephana, że towarzyszył Nadii, podczas oczekiwania w szpitalu. Mimo jej niechęci do ich bliższej znajomości, wciąż nie odpuszcza i stara się ją lepiej poznać.
    Może złamany nadgarstek, to nie najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem, ale przynajmniej przez jakiś czas, Nadia nie będzie musiała pojawiać się w klubie. Choć zmartwiły mnie słowa Matthisasa o tym, co czeka ją po powrocie. Jak ja go nie znoszę. Mam nadzieję, że Nadia jak najszybciej się od niego uwolni.
    Dobrze też, że w końcu odważyła się, powiedzieć coś o swojej sytuacji Elizie. Przyda jej się teraz, chociaż telefoniczne wsparcie przyjaciółki. Przecież jej życie z Matthiasem przypomina koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak coś czułam, że w aucie będzie Stephan. Dobrze, że zabrał ją do szpitala i towarzyszył. Przynajmniej on próbuje podtrzymać tą znajomość.
    Złamany nadgarstek pewnie ją uratuje przed klubem na jakiś czas, ale potem pewnie Matthias każe jej to odrobić i tego się boję. A propo Mattiasa to jeszcze chciałam dodać, że denerwuje mnie i go nie lubię i jest żałosnym damskim bokserem, który potem udaje, że nic nie zrobił i wraca z kwiatami...
    Super, że Nadia zadzwoniła do Elizy. Mam nadzieje, że za niedługo przyjaciółka i inni pomogą jej wydostać się z tego bagna w którym się znalazła i nie może się uwolnić.
    Do następnego,
    N

    OdpowiedzUsuń