czwartek, 21 grudnia 2017

13

                                                                             Nadia
 Kilka godzin później ubieram się w swoim pokoju, ze strachem wyczekując przyjazdu Matthiasa , nie mam pojęcia co każe mi robić, czy spełni swoje groźby i każe mi chodzić z nimi do łóżka.Gdy widzę podjeżdżający pod dom jego samochód, schodzę na dół , próbując przywołać na twarz uśmiech i mając nadzieję że to mi pomoże.
-Jesteś gotowa bez marudzenia?-uśmiecha się na mój widok.
-Chyba nie mam wyboru, więc po co marudzić-próbuję się zaśmiać .
-Myślisz że coś tym ugrasz?-spogląda na mnie mrużąc oczy , a ja zamieram-chyba dobrze wiesz że  zbyt mocno jeszcze mi się podobasz, żebym się Tobą dzielił z innymi.
Wybucha śmiechem przyciągając mnie do siebie, składam na jego ustach pocałunek, myśląc tylko o tym jak bardzo go nienawidzę, jak bardzo bym chciała żeby zniknął.
   Wieczór i większa część nocy mija praktycznie tak jak ostatnio, wypijam kilka drinków z Thomasem przy barze , który próbuje mnie zagadywać, a później znikam pomiędzy stolikami szukając facetów których można łatwo oszukać.Z każdego portfela chowam dla siebie kilka euro,wiem że trochę to potrwa, ale w końcu nazbieram tyle że będę mogła stąd uciec.Boję się tylko że Matthias się dowie,ale muszę zaryzykować,nie mam innego wyjścia. Po powrocie do domu znów nie pamiętam, a może prędzej nie chcę pamiętać ilu ich było.Do ilu musiałam się uśmiechać, ilu z nich obłapiało mnie swoimi obrzydliwymi łapskami , z drugiej strony i tak byłam szczęśliwa, że nie musiałam posuwać się do niczego więcej.Miałam nadzieję że dopóki będę posłuszna nie będę musiała robić niczego innego.
-Widzisz wszystko jest o wiele prostsze jeśli jesteś grzeczna-odzywa się Matthias gdy kładę się do łóżka.
-Nie było tak źle-kłamię patrząc mu prosto w oczy, Matthias przytula mnie do siebie , a ja zaciskam oczy myśląc o pocałunkach Stephana.
                                                                         

Budzę się koło południa,gdy samochodu Matthiasa już nie ma, uśmiecham się na samą myśl o tym że przez kilka godzin nie muszę go oglądać.W spokoju wypijam kawę na schodach przed domem i rozmawiam z Elizą.
-Odkładam pieniądze Eliza, za jakiś czas może  uda mi się stąd zniknąć-mówię cicho, choć wiem że i tak nikt mnie nie usłyszy.
-Ja też Nadia, biorę wszystkie nadgodziny.
-Nie musisz , to wszystko moja wina - nie chcę żeby musiała pracować po godzinach , przez moją głupotę.
-Przestań, jesteś dla mnie jak siostra.W końcu przyjadę do Ciebie i razem uciekniemy na drugi koniec Niemiec, tam gdzie on Cię nie znajdzie.Tylko musisz wytrzymać.
-Wytrzymam Eliza, nie mam wyjścia-żegnam się z przyjaciółką i spoglądam na zegarek, o tej godzinie na skoczni powinno już być pusto.Nadal nie mam ochoty widywać się z nimi, mam wrażenie że po wczorajszym dniu jeszcze bardziej niż wcześniej.To co wydarzyło się między nami skomplikowało wszystko jeszcze mocniej.
Odkładam kubek na schody i biegnę w stronę skoczni, po nocy w klubie jeszcze bardziej potrzebuję spokoju jaki daje mi to miejsce.Już wbiegając na parking widzę samochody chłopaków , a trening trwa w najlepsze.Mam ochotę się cofnąć , ale nie potrafię, nogi same niosą mnie w stronę trybun i uśmiecham się na samą myśl o Stephanie.
-Znowu się nudzisz  że zaszczyciłaś nas swoją obecnością?-Richard jako pierwszy do mnie podchodzi i od razu próbuje mnie wkurzyć.
-Po prostu miałam nadzieję że już Was tu nie ma .
-Popatrz ,a tu taka niespodzianka.
-Naprawdę nie musisz ze mną rozmawiać,nie będę płakać z tego powodu.
-Nie powinnaś tu przychodzić-robi krok w moją stronę i patrzy mi w oczy.
-Pamiętasz, to miejsce publiczne.
-Nie powinnaś mieszać mu w głowie, przed nami sezon olimpijski.
-Nie zamierzam.
-Nie?Jest jakoś dziwnie szczęśliwy  od wczoraj, a dzisiaj nagle zjawiasz się Ty.
-Mówiłam że myślałam że już Was nie będzie -odsuwam się do tyłu,spuszczając wzrok. Widzę że chce jeszcze coś powiedzieć, ale podchodzi do nas Stephan i od razu przyciąga mnie do siebie.
-Jesteś-mówi tylko, a ja mimowolnie uśmiecham się.
-Jestem, ale nie mogę zostać zbyt długo.

                                                               
                                                                         Stephan
Widziałem ją już z daleka ,miałem wrażenie że znów pokłóciła się o coś z Richardem , po krótkim czasie kiedy próbowali ze sobą normalnie rozmawiać wszystko znowu wróciło do tego jak było na początku i każda ich rozmowa kończyła się kłótnią.
Przez kilka minut trzymałem ją w swoich ramionach , nie mając ochoty w ogóle jej wypuszczać z objęć. Nie mogłem zrozumieć dlaczego nie zostawi tego swojego faceta i nie zaczniemy wszystkiego od nowa.Gdy po kilku chwilach odsunęła się ode mnie ,wiedziałem że musi iść z powrotem do niego.
-Przepraszam , wiesz że chciałabym zostać dłużej.
-Nie rozumiem dlaczego z nim jesteś.
-To skomplikowane Stephan-rzuca tylko i po chwili już jej nie ma.

-Naprawdę Ci to pasuje?Aż tak zwróciła Ci w głowie?
-Daj spokój Richard-spoglądam tylko na kumpla bo nie wiem co mu powiedzieć.
-Poświęca  Ci kilka minut i z powrotem biegnie do niego.Sypia z nim ,a potem przychodzi do Ciebie.
-Nie zrozumiesz tego.
-Czego ? Że jakaś małolata  bawi się Tobą jak chce?
-Ona go w końcu zostawi.
-Prędzej on zostawi ją w tym swoim burdelu , przejrzyj na oczy.
-Wydaje mi się że Richard ma rację-nawet Andreas musi stać po jego stronie.
-Nie znacie jej -próbuję jej bronić,ale tak naprawdę zdaję sobie sprawę że jestem na przegranej pozycji.
-Też jej nie znasz, prześpij się z nią po prostu jak tak Cię kręci i odpuść .
-Odwal się Richard , nie jestem taki jak Ty.
Wychodzę trzaskając drzwiami, nie chcę dopuszczać do siebie myśli że mają rację. Że bawi się mną wtedy gdy jej to pasuje, A tak naprawdę nie ma ochoty zostawiać swojego faceta.

                                                                                                                                          Nadia
Z każdym kolejnym razem kiedy pojawiam się w klubie czuję do siebie coraz większe obrzydzenie, mimo tego że nie muszę chodzić z nimi do łóżka cała ta sytuacja i tak mnie przerasta , choć staram się nie marudzić i uśmiechać.Wiem że tylko w ten sposób mogę uniknąć większego koszmaru.Za każdym razem udaje mi się  schować jakieś pieniądze dla siebie i tylko to podtrzymuje mnie na duchu, każde kolejne euro przybliża mnie do ucieczki.Wszystko od razu staram się wpłacać na konto, nie mogę ryzykować że Matthias cokolwiek przy mnie znajdzie.
Matthias od momentu gdy wróciłam do domu z ręką w gipsie , ani razu mnie nie uderzył, mimo tego wiem że ten spokój jest chwilowy, że wystarczy jeden mój głupi krok i wszystko zacznie się na nowo.
Mojego nastroju nie poprawia fakt że Stephan z całą grupą wyjechali na jakieś zagraniczne zgrupowanie i mimo tego że ostatnio spędzałam z nimi mało czasu, jakoś czułam się dużo bezpieczniej wiedząc że są w pobliżu.Brakowało mi nawet Richarda z którym szczerze się nie znosiłam, ale sama świadomość tego że jest w domu obok zawsze dodawała mi otuchy.
  Telefon Elizy przerywa moje rozmyślania, uśmiecham się na samą myśl o tym , że mimo dzielących nas setek kilometrów ciągle jesteśmy sobie bliskie.Rozmawiamy chwilę o mało znaczących sprawach, gdy nagle pyta o Stephana.
-Tęsknisz za nim?
-Trochę mi go brakuje-przyznaję-chyba przyzwyczaiłam się że on ciągle jest w pobliżu, mimo że często staram się go wygonić.
-Zakochał się-wybucha  śmiechem Eliza -A Ty?
-Ja?
-No chyba nie ja, pewno że Ty.Zakochałaś się w nim?-śmieje się nadal, a ja zdaję sobie sprawę że nie mam pojęcia co odpowiedzieć.
-Nie wiem Elizka, podoba mi się, jest cudowny i dobrze się przy nim czuję, ale...-przerywam bo naprawdę nie wiem .
-Ale?-Eliza nie daje za wygraną.
-Nie Eliza, nie zakochałam się.Bardzo go lubię, zapominam przy nim o wszystkich złych rzeczach.
-Może po prostu masz dosyć facetów i jest jeszcze za wcześnie.Daj sobie czas.
-Może masz rację, na razie i tak nie mogę nawet o nim myśleć w ten sposób.
-Ale on myśli w ten sposób o Tobie, zdajesz sobie z tego sprawę?
-Od początku staram się mu mówić że nic z tego nie będzie Eliza.
-Jednak robisz coś innego-śmieje się, a ja wiem że ma rację, nie mogę jednak nic poradzić na to że jego obecność mi pomaga, że jest mi z nim po prostu dobrze i w pewnym sensie boję się że mogłoby go przy mnie nie być.
                                                                                                                                            Stephan
Od kilku dni przebywaliśmy na obozie treningowym , cała ekipa starała się robić wszystko żeby wybić mi ją z głowy, wymyślając coraz to nowe rozrywki.Wyciągali mnie wieczorami do klubu, zapraszając do stolika ciągle nowe dziewczyny.Niestety, każdą porównywałem z nią i żadna nie była dla mnie ani w połowie tak idealna jak ona.
-Ty jednak jesteś beznadziejny przypadek, naprawdę nie masz ochoty się zabawić?-wybucha śmiechem Markus któregoś wieczora w klubie.
-Odwal się Tobie tylko jedno w głowie-nie mam ochoty wdawać się z nim w zbędne dyskusje.
-Daj mu spokój , zakochał się-Andreas pierwszy raz od dawna staje po mojej stronie.
-Szkoda że tylko on, a ona teraz pewno śpi ze swoim facetem i nawet o nim nie pomyśli-Richard jak zwykle musi mnie dobić.
-Czemu Ty jej tak nie znosisz od początku?
-Dobrze wiesz że próbowałem się z nią dogadać.Ale po prostu nie potrafię, ona doprowadza mnie do szału,zgrywa takie niewiniątko , a tak naprawdę..
-Nie kończ-przerywam mu-nie mam ochoty nawet tego słuchać.
-Przyjmij to w końcu do wiadomości.
-Udowodnię Ci że mylisz się co do niej.
-Ona pracuje w tym klubie Stephan, widzę ją jak z nim wychodzi wieczorami.Chcesz tego czy nie , taka jest prawda, każdy z nas może ją mieć w każdej chwili .
-Pieprz się Richi, nie będę tego słuchał.
Wychodzę z klubu, nie mam ochoty więcej słuchać tych bredni, Andreas też wychodzi i zrównuje ze mną krok.
-Wiesz że Richi ma rację?Może nie tak do końca ale coś w tym jest.
-Ty też zaczynasz?
-Zrozum że gdyby tylko chciała, zostawiłaby go.
-Może się boi?Ona nie ma nikogo Andreas.
-Ciągle wisi z kimś na telefonie, nie mów że nie ma do kogo się zwrócić.
-Jej matka nie żyje, ojciec pije od lat, wychowała się w domu dziecka, ta cała Eliza to jedyna bliska jej osoba.Postaw się na jej miejscu.
-Nie miałem pojęcia-wpatruje się we mnie w szoku.
-Richard też nie ma, a ocenił ją w kilka chwil.
-Pogadam z nim.
-Po co?Nie interesuje mnie co on o niej myśli, czasem mam wrażenie że jest po prostu zazdrosny.
Idziemy dalej w milczeniu , nie chce mi się dłużej rozmawiać na ten temat.Odliczam dni do końca wyjazdu , żeby w końcu ją zobaczyć.Najgorsze jest to  że za miesiąc zaczyna się sezon i zacznie mi brakować czasu na ciągłe przyjazdy do niej.

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że Nadia się nie poddała i nie wykonuje biernie poleceń Matthiasa, będąc pogodzona ze swoim losem. Ten sprytny pomysł z odkładaniem pieniędzy, wydaje się bardzo dobrą opcją. Może okradanie innych, nie jest najlepszą rzeczą jaką robi, ale w jej sytuacji jest to, jak najbardziej wybaczalne. I nikt nie powinien jej oceniać.
    Dobrze, że Eliza stara się jej pomóc. Nadia przynajmniej na nią, może zawsze liczyć. Nie odwróciła się od niej nawet wtedy, kiedy wyszła za Matthiasa, mimo jej wielokrotnych ostrzeżeń. Oby ich plan w przyszłości się zrealizował i mogły cieszyć się spokojnym życiem, z daleka od męża Nadii.
    Co do jej relacji ze Stephanem. Trochę mnie zaskoczyło, że wciąż nie jest pewna, co tak naprawdę do niego czuje. Myślałam, że ostatnie wydarzenia pomiędzy nimi, były podyktowane jej głębszymi uczuciami. Wygląda na to, że to jednak Stephan jest tym, dużo bardziej zaangażowany i przez to kiedyś może się bardzo rozczarować. Bo nikt nie zagwarantuje mu, że gdyby Nadia nawet uwolniła się w końcu od Mathhiasa, zdecydowałaby się na bycie z nim.
    Wciąż pozostaje także zagadkowa postawa Richarda. Coraz bardziej przychylam się do opinii Stephana, że po prostu jest zazdrosny. Przecież to wprost niewiarygodne, aby aż tak martwił się o swojego kolegę i starał się wyłącznie go ochronić przed cierpieniem. Stephan nie jest małym dzieckiem i może sam decydować o swoim życiu.
    Coś w jego zachowaniu, wyraźnie nie gra.
    Tutaj z każdym rodziałem, robi się coraz bardziej intrygująco. A ja nie już nawet, nie podejmuję się próby przewidzenia czegokolwiek, bo za każdym razem i tak jestem zaskoczona rozwojem sytuacji. 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. No i ten rozdział mi się podoba! Wyjątkowo napisałaś długi, co mnie mega zadowala, bo takie rozdziały lepiej się czyta. Fajnie też, że przeplatają się perspektywy.
    Mam nadzieję, że Nadii uda się sprytny plan z pieniędzmi. Dobrze też przemyślała, że jak będzie wykonywać polecenia męża to nic jej się nie stanie. Oczywiście nie pochwalam tego, ale na razie nie ma innego wyjścia.
    Richard...Richard, Richard co za dziwny typ. Najłatwiej przychodzi mu ocenianie innych mimo, że nie zna ich historii. Za bardzo też martwi się o Stephana, co ewidentnie wydaje się podejrzane. Co nie zmienia faktu, że to on jest najlepszą postacią opowiadania, bo sadzi najlepsze riposty i teksty.
    Robi się ciekawiej, ostatnio wieloma rzeczami mnie zaskakujesz. Oby tak dalej, powodzenia!
    N

    OdpowiedzUsuń