piątek, 22 grudnia 2017

14

                                                                   
                                                                Nadia
 Dziś wieczorem w klubie miała się odbyć jakaś większa impreza, z grupą bogatych facetów , wiedziałam że to moja szansa na zabranie większej ilości pieniędzy dla siebie.Byłam pewna że jak dobrze mi pójdzie, będę mogła nareszcie stąd uciec. Wiem że  będzie mi ciężko zostawić tą okolicę, szczególnie skocznię na której poczułam że ja też mogę być szczęśliwa , przynajmniej przez chwilę, nie miałam pojęcia jak powiem to Stephanowi , tego rozstania bałam się najbardziej.Lubię z nim przebywać, jest dla mnie kimś ważnym, mimo tego że nie potrafię na razie obdarzyć go żadnym głębszym uczuciem.Jestem pewna że może w innych okolicznościach , wszystko wyglądałoby inaczej,ale wiem też że nie mogę tu zostać, nie mogę trwać w tym chorym związku bo nic nie zmieni się na lepsze, a raczej może być tylko gorzej, Matthias nigdy się nie zmieni, a ja nie mam zamiaru dłużej zgadzać się na to co dla mnie przygotował.Chcę zacząć żyć od nowa , szczęśliwa w innym miejscu, z dala od niego i od jego klubu.

Zgubiłam się całkowicie w odliczaniu dni do końca zgrupowania chłopaków, więc jestem w niemałym szoku gdy widzę ich wszystkich kręcących się na parkingu skoczni.Stephan bez zastanowienia podchodzi i bierze mnie w swoje ramiona ,zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo będzie mi go brakować gdy już stąd zniknę.Jest tak naprawdę jedyną osobą po za Elizą której mogę zaufać i przy której czuję się bezpieczna.
-Tęskniłem-szepcze mi do ucha , muskając je delikatnie ustami.
-Ja chyba też-śmieję się.
-Jak długo możesz zostać?-odsuwa mnie od siebie spoglądając mi w oczy.
-Kilka godzin, koło szesnastej muszę być w domu-uśmiecham się , widząc jaką radość sprawiają mu moje słowa.
-Muszę teraz iść się przebrać-spogląda w stronę wyciągu-poczekasz na koniec treningu?
-Poczekam ,nigdzie się nie wybieram.

Trening mija szybko, siedzę na trybunach spoglądając na skoki chłopaków, cieszę się że za chwilę będę mogła spędzić kilka godzin ze Stephanem, ale wiem też że wraz z upływającym czasem , przybliżam się do kolejnego wieczoru w klubie i na samą myśl o tym robi mi się niedobrze.Mam tylko nadzieję że to będzie już jeden z moich ostatnich wieczorów  w tym chorym miejscu.
-Jak myślisz te kilka godzin , wynagrodzi mu to że sypiasz z innymi?-pierwszy po treningu pojawia się przy mnie Richard.
-Pieprz się, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać-zakładam słuchawki, ale ściąga mi jej jednym ruchem.
-Pracujesz z nim w klubie.
-Nic Ci do tego.
-Mnie może nie, ale Stephanowi pieprzysz życie.
-Nie martw się to długo już nie potrwa.
-O czym mówisz?
-Za kilka dni już mnie tu nie będzie, a Ty będziesz mógł w końcu przestać się martwić że sprowadzam Twojego kumpla na złą drogę.
-Wyjeżdżasz?-chwyta mnie za rękę i spogląda mi w oczy, a ja nie mam zamiaru mu odpowiadać, jest chyba ostatnią osobą z którą mam ochotę na ten temat rozmawiać.

-Daj jej spokój-Stephan siada z mojej drugiej strony , przytulając mnie do siebie.
-Spoko, przyzwyczaiłam się - wybucham śmiechem.
-Chodź- Stephan chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę samochodu.
Wyjeżdżamy z Obersdorfu i już po chwili jesteśmy w którymś z sąsiednich miasteczek, siadamy w jakiejś małej przytulnej knajpie , a ja znów przez moment zapominam o wszystkim.Spoglądam mu w oczy i zastanawiam się czy dałabym sobie w ogóle radę tutaj,  gdyby nie on. Jestem mu cholernie wdzięczna że jest przy mnie i pomaga mi przetrwać to wszystko, ale to chyba nie o wdzięczność tu chodzi. Wiem że on ciągle ma nadzieję że w końcu zostawię Matthiasa i nie zdaje sobie sprawy że moment w którym to zrobię , będzie również momentem w którym zostawię i jego.

Dzisiejszy wieczór w klubie mija inaczej niż poprzednie,jest zbyt dużo facetów dla których muszę być miła, nienawidzę tego ale wiem że dzisiaj muszę starać się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, od tego wszystko zależy.Wypijam zdecydowanie za dużo, nawet Matthias pozwala sobie dziś na alkohol , mimo tego że zamierza wracać samochodem.Nie cierpię gdy pije, nie mam pojęcia co mu wtedy odbije do głowy, ogarnia mnie strach gdy tylko zamykają się za nami drzwi klubu.
-Nie powinieneś prowadzić-mówię zbliżając się z nim do auta.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić-szarpie mnie i wpycha do samochodu.Czuję jak kręci mi się w głowie, w kieszeni spódniczki ściskam pieniądze, udało mi się zabrać więcej niż w kilka ostatnich wieczorów.Jestem niemal pewna że już nigdy się tutaj nie zjawię,że już nigdy nie będę musiała oglądać tych wszystkich obrzydliwych facetów. Wiem że nie powinnam  z nim jechać w tym stanie , całą drogę zaciskam oczy modląc się żeby nic się nie stało. Gdy zatrzymujemy się pod domem , oddycham z ulgą,rzucam torebkę na stół i szybko wbiegam po schodach. Nie wiem czy to alkohol, czy to że jestem tak szczęśliwa że dojechaliśmy bezpiecznie do domu , sprawia że całkiem się zapominam. Ściągam z siebie ubrania, rzucając je na łóżko i znikam w łazience. Stojąc pod strumieniem chłodnej wody  nagle zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam. Wciągam na mokre ciało bieliznę i koszulę Matthiasa, bo tylko to mam pod ręką, mam nadzieję że jeszcze zdążę, że Matthias jest jeszcze na dole i nie doszedł  do pokoju.
Pierwszy cios spada na mnie gdy tylko otwieram drzwi , siła uderzenia jest tak duża że uderzam głową w futrynę i czuję jak z rozciętej głowy spływa mi krew.
-Chciałaś mnie okraść?-szarpie mnie za rękę , rzucając na łóżko.
-To nie tak Matthias-próbuję się wytłumaczyć, ale dostaję drugi raz i w ustach czuję metaliczny smak krwi.
-A jak?-dochodzi do mnie że jest tak wściekły , że i tak nic co powiem mi nie pomoże. Z każdym kolejnym uderzeniem czuję przeraźliwy ból i wiem że albo ucieknę stąd w tej chwili, albo mnie po prostu zabije.Nie mam pojęcia jak , ale odpycham go resztką sił, patrzy na mnie przez chwilę w szoku, jakby nie wierzył w to że zdobyłam się na to żeby mu się postawić. I ten moment zawahania pomiędzy kolejnymi uderzeniami , pozwala mi uciec z pokoju. Zbiegam po schodach , porywając tylko z kuchennego stołu torebkę, wiem że ryzykuję wiele poświęcając na to cenne sekundy,ale muszę ją mieć przy sobie.Karta do bankomatu i telefon to jedyne rzeczy które będą mi teraz potrzebne.Wybiegam z domu słysząc za sobą jego krzyk,strach dodaje mi sił, nie zwracam uwagi na ból, bez wahania biegnę w stronę skoczni,a później zastanowię się co dalej.
Gdy chwilę później siedzę na trybunach , przeraźliwy dźwięk smsa przerywa ciszę nocy, spoglądam na wyświetlacz i moim ciałem wstrząsa kolejny atak płaczu.
"Gdziekolwiek będziesz i tak Cię znajdę", wyłączam z przerażeniem telefon , wciskając go do torebki. Wiem  że jest tylko jedna osoba do której mogę w tej chwili pójść,podnoszę się z trudem, czując jak boli mnie każdy kawałek ciała.Ze strachem zbliżam się do naszej ulicy, rozglądając się czy nigdzie go nie ma. Gdy pukam do drzwi Richarda ,zdaję sobie sprawę z tego jak wyglądam, łzy mieszają się z krwią spływając mi po twarzy i kapią na koszulę.Słyszę jego kroki i po chwili zaspany otwiera mi drzwi.
-Kiedyś mówiłeś że mogę przyjść, jak będę potrzebowała pomocy-szepczę tylko i  czuję jak ziemia osuwa mi się z pod nóg.



2 komentarze:

  1. Ale się porobiło.😣 Ale zacznę od początku. Ta impreza w klubie, mogła okazać się naprawdę świetną okazją, na przybliżenie się Nadii do ucieczki od Matthsiasa. Liczyłam, że może wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale niestety przez głupie zapomnienie, wszystko na koniec skończyło się bardzo źle.
    Widać, że Stephan bardzo stęsknił się za Nadią. Która wciąż nie jest pewna, swoich uczuć do niego. Mam wrażenie, że mimo wszystko nie są one, aż tak głębokie jak jego. Świadczy o tym, chociażby jej ciągłe wahanie i nieustanne wątpliwości dotyczące swoich uczuć. Obawiam się, że już niedługo Stephan będzie musiał pogodzić się z dużym rozczarowaniem. Trochę mi go szkoda, zakochał się na zabój. A być może nigdy nie otrzyma tego, o czym marzy.
    Richard jak zwykle, zaszczycił Nadię wrednymi komentarzami,gdy tylko się spotkali. Choć jego reakcja na to, że być może ona niedługo stąd wyjedzie. Była bardzo zastanawiająca... Wyglądało to tak, jakby wcale tego nie chciał. A powinno być przecież na odwrót. Skoro aż tak jej niecierpi, to powinien być z tego zadowolony i cieszyć.
    Moment gdy Matthias odkrył pieniądze schowane przez Nadię, był okropny. Przez chwilę miałam nawet obawę, że skończy się to tragicznie. Na szczęście jakimś cudem, udało się jej uciec od tego furiata i brutala. Oby w przyszłości spotkała go należyta kara, za całe zło, które uczynił. Pytanie tylko, na jak długo Nadia, uwolniła się od niego.
    Mam nadzieję, że Richard nie odmówi jej pomocy, mimo ich napiętych relacji. Właściwie to, teraz dużo zależy od jego decyzji. Jest jej jedyną szansą. A przede wszystkim najważniejsze jest, aby nie okazało się, że Nadii dolega jednak coś poważniejszego po starciu z Matthiasem. Martwi mnie także świadomość, że on na pewno nie odpuści i za wszelką cenę będzie próbował sprowadzić ją z powrotem do domu i skrzywdzić ją jeszcze bardziej. A przebywanie w tak bliskiej odległości od niego, może być bardzo ryzykowne.
    Nie mogę się już doczekać, poznania dalszych wydarzeń. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że plan Nadii nie powiódł się. Serio miałam nadzieję że jej się uda...ale jednak los chciał inaczej ☺
    Cieszy mnie jednak że dziewczyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce nie poddała się i w końcu uciekła. Fajnie że do Richarda bo mam wrażenie że to prędzej on jej pomoże niż Stephan który jest opętany ta miłością.
    Zaskakująca końcówka 😁 liczę na to że nie bd musieli długo czekać na next.
    Pozdrawiam 😇

    OdpowiedzUsuń