Nadia
Budzę się rano gdy do pokoju wpadają pierwsze promienie słońca,uśmiecham się do wpatrującego we mnie Matthiasa i postanawiam spytać o Elizę.
-Rozmawiałam wczoraj z Elizą.
-Jak codziennie-prycha i przyciąga mnie do siebie, a ja mam wrażenie że drażni go jej temat.
-Możemy ją w końcu zaprosić?
-Za jakiś czas, dobrze?-rzuca tylko zrywając ze mnie koszulkę.
-Matthias , obiecałeś-odpycham jego ręce , ale nie pozwala mi na to-przestań, nie mam ochoty.
Mam wrażenie że mnie nie słucha, że nic do niego nie dociera,próbuję walczyć ale jedną ręką przytrzymuje moje ręce , a drugą uderza mnie w twarz, wdziera się we mnie brutalnie, nie zważając na moje protesty. Z rozciętej wargi spływa mi krew,z oczu spływają mi łzy.Nie mam pojęcia co się dzieje, co stało się z moim Matthiasem, gdy po wszystkim wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami, zwijam się w kłębek , a moim ciałem wstrząsa szloch.
Wraca po pewnym czasie, staje w drzwiach z bukietem kwiatów i patrzy na mnie smutno.
-Przepraszam,nie wiem co we mnie wstąpiło-klęka przy łóżku i chwyta mnie za ręce-proszę wybacz mi.
Patrzę na niego , nie wiedząc co powiedzieć, tak bardzo chciałabym żeby mówił prawdę, ale znam to pamiętam takie sytuacje dość dobrze z rodzinnego domu , zanim mnie zabrali.Ojciec ciągle bił mamę, a potem przychodził, przepraszał i przez kilka dni było wszystko w porządku.Mimo tego zabieram kwiaty z jego rąk i próbuję delikatnie się uśmiechnąć.
I znów gdy tylko zamykają się za nim drzwi,wybiegam z domu w kierunku skoczni, pierwszy raz siadam na trybunach i nie dzwonię do Elizy, bo co niby miałabym jej powiedzieć, że miała rację , że mój książę z bajki , wcale nie jest księciem?
Skocznia znowu jest pusta, nikt nie trenuje , może to i dobrze, wolałabym żeby nikt nie oglądał dzisiaj mojej twarzy, rzadko się malowałam, nie miałam w domu nawet grama kosmetyków żeby zakryć czymkolwiek rozciętą wargę i ślad uderzenia.
-Daj mu spokój-męski głos rozlega się za moimi plecami,a ja podnoszę wzrok gdy ktoś siada obok mnie.
-Komu?-prycham tylko , spoglądając na mojego sąsiada,nie mając ochoty wdawać się w zbędne dyskusje.
-Stephanowi-spogląda na mnie , zbyt mocno przyglądając się mojej twarzy.
-Nic do niego nie mam , możesz sobie iść?-próbuję założyć słuchawki, ale nie odpuszcza i przytrzymuje moją rękę.
-Co Ci się stało?
-Nie Twój interes-warczę.
-Może i nie mój, ale widzę że coś jest nie tak-mam wrażenie że jego wzrok przepala mnie na wylot.
-Potknęłam się, wystarczy?-ze zdziwieniem stwierdzam że nadal trzyma moją rękę, wyrywam ją , zakładając słuchawki i idę w stronę wyciągu.
Wjeżdżam na górę , podziwiając krajobraz i zastanawiam się nad tym co wydarzyło się dzisiaj rano w naszym domu,może to naprawdę był tylko jednorazowy incydent, przecież to niemożliwe żeby Matthias był taki jak mój ojciec.On jest całkiem inny, dobry , opiekuńczy , spełnia każde moje życzenie, no może oprócz sprowadzenia tutaj Elizy.Nogi same niosą mnie przed siebie, na samą górę skoczni, przystaję na chwilę i bez zastanowienia siadam na belce startowej.Widok jaki ukazuje się moim oczom , zapiera dech w piersiach, spoglądam w dół i wydaje mi się że to jedyne miejsce w którym nie muszę się niczym martwić.
-Całkiem zwariowałaś?-brunet ze złością spogląda na mnie z boku-schodź natychmiast.
-Niby dlaczego?
-Nie możesz wchodzić wszędzie gdzie Ci się tylko podoba.
-A co ?Ty mi zabronisz?
-Nie wygłupiaj się to nie jest miejsce dla kogoś takiego jak Ty.
-Dla kogoś takiego jak ja?-warczę ze złością.
-Możesz sobie zrobić krzywdę, schodź-podaje mi rękę , ale nawet na niego nie spoglądam , schodzę sama i biegnę wzdłuż zbocza. Chciałabym uciec stąd jak najdalej od niego, od Matthiasa , od nich wszystkich,zaszyć się gdzieś gdzie nikt już by mnie nigdy nie znalazł. Zamiast tego kieruje swoje kroki z powrotem do domu, z nadzieją że poranna sytuacja już nigdy się nie powtórzy.
Matthias,z każdym rozdziałem coraz bardziej,pokazuje swoje prawdziwe oblicze. To jak potraktował Nadię, jest niewybaczalne. On jest nieobliczalny i zdolny do wszystkiego. Jestem prawie pewna, że nigdy nie dopuści do odwiedzin Elizy, aby ta nie poznała prawdy. Dodatkowo celowo uzależnił od siebie Nadię, między innymi nie zgadzając się, żeby poszła do pracy. Aby ta nie mogła od niego odejść. Mam tylko nadzieję, że ktoś pomoże Nadii. Choć pewnie w najbliższym czasie, nie ma co na to liczyć.
OdpowiedzUsuńTen Matthias ech dziwny człowiek i niebezpieczny. On mnie po prostu wkurza! Traktuje Nadię jak swoją własną zabawkę z której korzysta jak ma ochotę. Jeszcze potem przeprasza jak gdyby nigdy nic... Mam nadzieję, że dziewczyna już niedługo się opamięta i od niego odejdzie, bo jak tak dalej pójdzie to to nie wróży dobrej przyszłości.
OdpowiedzUsuńFajny emocjonujący rozdział. Czekam na next :D
N