sobota, 30 grudnia 2017

19

                                                                      Stephan
I znów od kilku dni nie pokazywała się na skoczni, najgorsze było to że na treningi przestał przychodzić też Richard, nie wiem czemu ale byłem pewny że to się z sobą wiąże.
Gdy w piątkowe popołudnie Markus zaproponował żebyśmy wpadli do Richarda, nawet się nie zastanawiałem.Już gdy otworzył nam drzwi , wiedziałem że coś jest nie tak.
Markus pierwszy wszedł do pokoju rzucając coś o jego nowej pannie i chyba nikt z nas nie spodziewał się takiego widoku.Wściekłość która mnie ogarnęła jak ją zobaczyłem już po sekundzie zamieniła się w przerażenie gdy tylko na nas spojrzała.
-Nie patrzcie tak na mnie bo zaczynam się głupio czuć-rzuca ze śmiechem, a ja już po chwili jestem przy niej i trzymam ją w swoich ramionach.Andreas z Markusem siadają na przeciwko nas , a Richard spogląda z boku.
-Nie ściskaj mnie tak mocno-znowu się śmieje, ale widzę w jej oczach ból, spoglądam na nią i zauważam że nie tylko jej twarz jest sina, siniaki widnieją też na jej rękach i jestem już pewny że ma je prawie na całym ciele.
-Przepraszam, nie pomyślałem że wszystko Cię boli.
-Dziś już jest lepiej.W pierwszy dzień miała problem z utrzymaniem kubka kawy-Richard siada z jej drugiej strony.
-Co Ci się stało?-to Andreas zadaje pytanie, na które chyba wszyscy znamy odpowiedź.
-Nie chcę o tym mówić,a Wy pewno i tak wiecie co Wam powiem.
-Zawiadomiłaś policję?
-Nie i proszę nie mówmy o tym.Nie chcę do tego wracać.
Rozmawiamy o treningach, o jakichś nic nie znaczących sprawach, ale wydaje mi się że myśli nas wszystkich krążą  wokół tego co jej się stało.Pomiędzy nią a Richardem panuje dziwnie napięta atmosfera, on nie patrzy na nią, a ona na niego,nie rozmawiają prawie ze sobą , a gdy ich dłonie stykają się przez przypadek Nadia odskakuje i spogląda na mnie.
-Możemy porozmawiać?-pyta tylko i wydaje mi się że wiem co chce  powiedzieć.
                                                                           Nadia
Męczy mnie to spotkanie, niby rozmawiamy o pierdołach , ale tak naprawdę wszyscy myślą tylko o tym co mi się stało, sytuacji nie poprawia atmosfera pomiędzy mną a Richardem.Wydaje mi się że oni też to zauważają.
-Możemy porozmawiać-rzucam w końcu w kierunku Stephana , bo chcę mieć to już za sobą, chwytam go za rękę i idziemy razem na górę.Siadam w kącie łóżka , a Stephan spogląda na mnie z góry.
-Możesz usiąść?-pytam próbując się zaśmiać, siada przy mnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
-O czym chciałaś porozmawiać?
-Na początek chciałam Ci podziękować że byłeś przy mnie cały czas, naprawdę wiele to dla mnie znaczy, bardzo Cię lubię i czas spędzony tu z Tobą był dla mnie najlepszy w życiu, ale.
-Wiem , nie musisz kończyć-przerywa mi -jesteś z Richardem.
-Słucham?-podnoszę głos-całkiem zwariowałeś?
-To o co chodzi?-spogląda na mnie w szoku, jakby był pewny że to o tym będę z nim rozmawiać.
-Wyjeżdżam Stephan, od jakiegoś czasu odkładałam pieniądze.A teraz wiem że nie mam innego wyjścia.
-Przecież nie musisz, możesz go zostawić.
-Nie znasz go Stephan,on mi na to nigdy nie pozwoli.Od początku planował sobie że jak mu się znudzę zarobi na mnie w tym swoim klubie.Muszę stąd uciec.Eliza znalazła dla nas pracę.
-Za ile Nadia?
-Za tydzień zaczynamy.
-Zobaczymy się jeszcze kiedyś?
-Nie wiem Stephan, nie chcę Ci niczego  obiecywać.Tak naprawdę dobrze wiesz że nie chciałam od samego początku.Już gdy pierwszy raz mnie uderzył, a potem gdy pierwszy raz zmusił mnie do pójścia do klubu wiedziałam że stąd zniknę.Dlatego próbowałam się od Ciebie odsunąć.
-Chyba wolałbym usłyszeć że jesteś z Richardem, wtedy bym Cię przynajmniej widywał.
-Rozglądnij się, wiesz ile fajnych dziewczyn jest na około-śmieję się cicho.
-Żadna nie jest taka fajna jak Ty-przyciąga mnie do siebie , całując mnie namiętnie, a ja choć wiem że powinnam to przerwać nie robię tego.Kocham się z nim ostatni raz,nie potrafiąc mu odmówić, tak jakbym chciała wynagrodzić mu to że uciekam. Wiem że teraz będzie mu jeszcze trudniej, że wszystko skomplikowałam jeszcze bardziej.
                                                             Richard
Gdy poszła z nim do pokoju, myślałem tylko o tym co tam robią, nie potrafiłem się skupić na rozmowie z chłopakami, nie mam pojęcia dlaczego tak  się tym przejmowałem.Przecież ona w ogóle mnie nie interesowała, ona jest tylko tym denerwującym dzieciakiem ze skoczni.
-Czyżby ktoś zaczynał rozumieć fascynację Stephana naszym blond aniołkiem?-Markus wybucha śmiechem wpatrując się we mnie.
-O czym Ty mówisz?
-Nie potraficie nawet na siebie spojrzeć, między Wami aż iskrzy.
-Wydaje Ci się.
-Jak to było?Prześpij się z nią jeżeli tak Cię kręci i odpuść.
-Całkiem Ci odbiło Markus.
-Jak ona tu trafiła?-pyta Andreas, a ja oddycham z ulgą , nie chcąc dalej prowadzić z Markusem tej bezsensownej rozmowy.
-Przyszła w środku nocy i zemdlała jak tylko otworzyłem drzwi.Nigdy nie widziałem jeszcze czegoś takiego.
-Dowiedział się o Stephanie?
-Nie, też tak na początku pomyślałem.Odkładała pieniądze żeby stąd uciec, dowiedział się i prawie ją zakatował.
Naszą rozmowę przerywa pojawienie się samego Stephana.
-Od kiedy wiedziałeś że wyjeżdża?
-Decyzję podjęła już jakiś czas temu , ale o pracy dowiedziała się dzisiaj.
-Dała Ci adres?
-Twierdzi że nie spytała Elizy o szczegóły, a ja nie dopytywałem.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś że tu jest?-pyta wściekły.
-Bo prosiła.
-A Ty tak nagle robisz to co ona chce?
-Daj spokój Stephan, wiem że jesteś wściekły że wyjeżdża , ale nie wyżywaj się na mnie.Od początku mówiłem że masz odpuścić.
-A Ty odpuścisz?-rzuca tylko i nie czekając na moją odpowiedź wychodzi trzaskając drzwiami.
Andreas z Markusem wychodzą za nim, a ja zastanawiam się nad jego pytaniem.

piątek, 29 grudnia 2017

18

                                                                            Nadia
Poranek jest jeszcze gorszy niż reszta nocy, nie dość że w ogóle nie potrafiłam już zasnąć, to teraz mam jakieś dziwne problemy ze spojrzeniem Richardowi w oczy. Nie mam pojęcia co się dzieje , ale nie do końca mi się to wszystko podoba.Mało tego wydaje mi się że Richard patrzy na mnie  jakoś inaczej, a gdy tylko spoglądam w jego stronę odwraca wzrok.
-Nie idziesz na trening?-pytam cicho przerywając niezręczną ciszę która dzisiaj między nami panuje.
-Zadzwoniłem że mnie nie będzie.
-Nie musisz tu ze mną siedzieć.
-Wolę nie zostawiać Cię samej, nie czujesz się jeszcze najlepiej-podchodzi do mnie i chwyta mnie za ręce, mimo że nie robi tego pierwszy raz, dziś jest zdecydowanie inaczej, jego dotyk sprawia że robi mi się gorąco i czuję jak płoną mi policzki.
-Słabo się czuję, pójdę się jeszcze położyć-mówię cicho i znikam na górze.
Kładę się na łóżku owijając się kołdrą i zastanawiam się nad tym co się stało, jeszcze nigdy przy nikim się tak nie czułam.Po jakimś czasie słyszę jak wchodzi do pokoju , ale udaję że śpię , nie  jestem na razie w stanie nawet na niego spojrzeć.Próbuję sobie wszystko poukładać w głowie , aż w końcu faktycznie zasypiam.

Otwieram oczy gdy z dołu dobiegają mnie podniesione głosy Richarda i chyba ich trenera.Wychodzę cicho z pokoju i staję przy schodach.
-Od dwóch dni nie pojawiasz się na treningu.
-Dzwoniłem że nie dam rady.
-Za miesiąc zaczynamy sezon , a Ty masz coś ważniejszego?
-Zwyczajnie musiałem coś załatwić-Richard stara się tłumaczyć, ale nawet dla mnie nie brzmi to zbyt przekonująco.
-A co ze zgrupowaniem?Podobno też nie zamierzasz jechać.
-Jak jedno odpuszczę nic się nie stanie.
-Co Ty odpieprzasz?Zaczyna się sezon olimpijski, a Ty rezygnujesz z treningów?-słyszę wściekłość w głosie ich trenera , coś karze mi zejść na dół, nie mogę tego tak zostawić.Schodzę pomału po schodach i staję w drzwiach, nie zauważona.
-Nie możesz odpuszczać przeze mnie-odzywam się , a między nimi zapada cisza, Richard od razu staje przy mnie, a ich trener wpatruje się we mnie szeroko otwartymi oczami.
-Co Ci się stało?
-To długa historia i wolałabym o tym nie mówić-uśmiecham się smutno i siadam przy stole.
-Ale to nie Ty Richard?
-Jak mogło Ci to w ogóle wpaść do głowy?Ile mnie znasz?Naprawdę myślisz że byłbym zdolny do czegoś takiego?
-Faktycznie , głupie pytanie , przepraszam-rzuca tylko i zwraca się do mnie-Przychodzisz często na skocznie?Ty chyba jesteś Nadia?
-Lubię tam siedzieć-śmieję się.
-Ale z tego co mi wiadomo, chyba do Stephana.
-Tylko jej nie pytaj czy to Stephan-od razu zaznacza Richard i stawia przy mnie kawę.
-Proszę mu nie mówić że tu jestem.
-Rozumiesz już?Nie mogę zostawić jej samej.
-Jasne, nie ma problemu.
-Ja się nie zgadzam-wybucham ze złością-dam sobie radę, zadzwonię do Elizy , może już coś znalazła.
-Nie potrzebuję Twojej zgody Nadia.Ledwo chodzisz po domu, bo wszystko Cię boli, a chcesz iść do pracy.
-Ale możesz przynajmniej trenować tutaj, przez ten moment nic mi nie będzie.Obiecuję nie ruszać się z łóżka.
-Akurat Ci wierzę.Musiałbym Cię chyba przywiązać.
-Dosyć-śmieje się jego trener spoglądając na nas-wrócisz jak Nadia poczuje się lepiej, jakoś to ogarniemy.
-Ale..-próbuję jeszcze coś powiedzieć, ale Richard szybko mi przerywa.
-Słyszałaś?Możesz przestać się złościć.
-Już wiem dlaczego od początku nie potrafię się z Tobą dogadać.
-Gdyby nie to że widziałem Cię ze Stephanem, powiedziałbym że odnoszę całkiem inne wrażenie-rzuca jeszcze ich trener wychodząc , a ja drugi raz tego dnia czuję jak płoną mi policzki.


                                                                   
Od dwóch dni panowała między nami dziwnie napięta atmosfera ,nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, nawet kłócić się nie potrafiliśmy co zawsze wychodziło nam najlepiej.Większość czasu spędzam w łóżku , gapiąc się bezmyślnie w telewizor, staram się  schodzić Richardowi z drogi i mam wrażenie że to mu pasuje.Nie przesiaduje już u mnie , a ja go o to nie proszę, nie jestem w stanie spojrzeć mu w oczy.Na treningi jednak nie chodzi, wydaje mi się że nadal mnie pilnuje i nie chce zostawić mnie samej.
Codziennie dzwonię do Elizy z nadzieją że już dla nas coś znalazła, tak samo dzieje się i dzisiaj gdy wybieram jej numer.Nie pozwala mi nawet dojść do słowa , tylko od razu krzyczy z radością.
-Właśnie miałam do Ciebie dzwonić, mamy pracę Nadia.
-Żartujesz?-wybuch mojego śmiechu , sprowadza do pokoju Richarda, staje w drzwiach i przysłuchuje się naszej rozmowie.
-Nie, w końcu się udało.Możemy zaczynać za tydzień.
-Tydzień?-mój entuzjazm jest trochę  mniejszy , spodziewałam się że będę mogła już zacząć pakować swoje rzeczy.
-Wytrzymałaś już tyle, to wytrzymasz jeszcze trochę-śmieje się Elizka, a ja wiem że ma rację
-Co to za praca i najważniejsze jak daleko stąd?
-Pensjonat w górach , potrzebują pomocy bo zaczyna się sezon .Ponad 500 km , nie znajdzie Cię.
-Mam taką nadzieję -rzucam i chcę się wyłączyć , ale słyszę jak jeszcze coś mówi.
-Nie powiedziałam Ci najważniejszego-wybucha śmiechem- na miejscu jest skocznia, będziesz miała gdzie przesiadywać.
-Skocznia?Myślisz że to jest mi teraz najbardziej potrzebne?-śmieję się , a Eliza szybko się wyłącza.
-Wyjeżdżasz?-odzywa się cicho Richard , zbliżając się do mnie.
-Jeszcze tydzień musisz się ze mną męczyć-rzucam tylko, nawet na niego nie patrząc.
-Chodź na dół , zrobiłem nam kawę-mówi tylko , jakby nie słyszał moich słów i wychodzi z pokoju.
Zwlekam się niechętnie z łóżka i schodzę za nim po schodach, nie mam ochoty na kawę , nie mam ochoty na rozmowę z nim, mam ochotę na coś zupełnie innego , coś co nie chce wyjść z mojej głowy od tamtej nocy , zupełnie nie wiem dlaczego.
-Co to za praca?-Richard próbuje wykazać zainteresowanie, choć wiem że w ogóle go to nie interesuje i czeka tylko na moment aż w końcu się stąd zwinę.
-W jakimś pensjonacie, nie wiem za wiele, ważne że ponad 500 km stąd.
-Masz adres?
-Nie spytałam-wybucham śmiechem-pewno nie możesz się doczekać?
-O czym Ty mówisz?
-No nie udawaj, w końcu się mnie pozbędziesz-śmieję się, a on spogląda tylko na mnie , chwyta mnie za ręce i przyciąga do siebie.
-Naprawdę wydaje Ci się że chce się Ciebie stąd pozbyć?-pyta cicho i nachyla się nade mną , wstrzymuję oddech i mam wrażenie że za chwilę zemdleję, dotyka delikatnie moich ust swoimi , nim zdążam zareagować rozlega się pukanie do drzwi, a ja odskakuję , przerażona uczuciami które ta krótka chwila we mnie wzbudziła.
-To Stephan z resztą-rzuca Richard nie patrząc mi w oczy-wydaje mi się że powinnaś tu zostać i z nim porozmawiać.
-Chyba masz rację- kiwam tylko głową, ale kompletnie nie wiem o czym, czy o tym co zrobił Matthias,czy o moim wyjeździe, a może o tym co przed chwilą się tutaj wydarzyło.Richard kieruje się w stronę drzwi , a w mojej głowie szaleją tysiące myśli, słyszę głosy chłopaków i powstrzymuję się żeby nie uciec na górę.Nie mam pojęcia jak zareagują na mój widok, jak Stephan zareaguje, co mam mu powiedzieć, jak wytłumaczyć to że zwróciłam się o pomoc do Richarda , a nie do niego.I najważniejsze jak poinformować go że wyjeżdżam i że już nie będziemy się widywać.
-Może w końcu przedstawisz nam tą , dla której zrezygnowałeś z treningów-śmieje się Markus , staje w drzwiach pokoju i dodaje  -nie wierzę Richard, to nie może być prawda.
Tuż  za nim do pokoju wchodzi  Andreas ze Stephanem , kątem oka widzę jak stają w szoku nie wiedząc co się dzieje, na twarzy Stephana maluje się wściekłość, lecz gdy podnoszę głowę i na nich spoglądam złość zamienia się przerażenie. Stoją całą trójką patrząc na mnie i chyba żaden  nie wie co ma powiedzieć.

czwartek, 28 grudnia 2017

17


                                                                Stephan
Richard otwiera nam drzwi , ale mam wrażenie że jakoś niechętnie wpuszcza nas do środka.
-Coś się stało?Nie było Cię na treningu.
-Musiałem coś załatwić-rzuca tylko , ale nawet nie spogląda mi w oczy.Wchodzimy za nim do pokoju i spoglądam na dwa kubki po kawie pozostawione na stoliku.
-Była tutaj?-nie wiem dlaczego zaraz Nadia przychodzi mi na myśl.
-Dobrze wiesz że nawet ze sobą ostatnio nie rozmawiamy.
-Może postanowiłeś mi w końcu udowodnić, czekaj jak to powiedziałeś , że każdy z nas może ją mieć kiedy tylko chce.
-Zwariowałeś, nie interesują mnie takie dzieciaki jak ona.
-Nie mam pojęcia co Cię interesuje, wszystkiego można się po Tobie spodziewać.
-Dość-Andreas przerywa naszą kłótnię, a Richard chyba oddycha z ulgą-będziesz jutro?
-Raczej nie.
-Trener chce żebyśmy wyjechali na kilka dni do Austrii.
-Nie ma opcji, nie dam teraz rady-ucina krótko.
-Co  jest Richi?
-Po prostu teraz nie mogę.
-Weź jakoś nigdy nie miałeś z tym problemów.
-Widocznie coś się zmieniło.
-To ostatnie zgrupowanie przed rozpoczęciem sezonu, zdajesz sobie z tego sprawę?
-Nic się nie stanie jak jedno odpuszczę .
Rozmawiają jeszcze chwilę między sobą i ciągle wydaje mi się że wpadliśmy tutaj w nieodpowiednim momencie.
-Chowasz tu jakąś pannę przed nami? -Markus rozgląda się po kuchni gdy zmierzamy do wyjścia.
-Tak nawet kilka-Richi wybucha śmiechem, ale mam wrażenie że czeka tylko aż stąd wyjdziemy.
-Pewno niezła, jak z jej powodu odpuściłeś trening.
-Daj już spokój, poważnie musiałem coś załatwić.
-Akurat-śmieje się Markus i wszyscy wychodzimy.Spoglądam na dom obok z nadzieją że zobaczę ją w którymś oknie, niestety nawet samochodu nie ma przed domem , więc pewno gdzieś z nim pojechała.

                                                                Richard
Z ulgą zamknąłem za nimi drzwi, mało brakowało a Markus zacząłby węszyć po całym domu. Już po chwili Nadia staje w drzwiach kuchni i uśmiecha się słabo.
-Dzięki że im nie powiedziałeś.
-Powinnaś mu powiedzieć, jak jeszcze przez parę dni nie pokażesz się na skoczni , gotów jest iść do Ciebie do domu.
-Powiesz mu kolejnym razem że mnie widziałeś, żyję i nic mi nie ma.
-On powinien wiedzieć.W końcu chyba jesteście ze sobą blisko.
-Właśnie dlatego nie chcę żeby mnie oglądał.
-Zrobisz jak zechcesz.Chodź zjemy ten obiad , dochodzi wieczór ,a Ty oprócz kawy nie miałaś dzisiaj nic w ustach.
-Nie jestem głodna-rzuca .
-Musisz coś jeść jak chcesz się stąd wyrwać, bo teraz zaczniesz jeszcze mdleć z głodu-ten argument chyba do niej trafia, bo w końcu bez słowa siada przy stole.



-Mogę skorzystać z łazienki?Chciałabym się wykąpać-spogląda na mnie gdy sprzątam po obiedzie.
-Jasne , nie musisz mnie pytać o takie rzeczy.Jak byś potrzebowała pomocy , zawołaj.
-Chyba dam sobie radę-spuszcza głowę czerwieniąc się.
-Widziałem Cię już wczoraj, nie musisz się wstydzić.
-Nie musisz mi przypominać -odwraca się szybko, ale widzę jak się uśmiecha.
Po chwili słyszę szum lejącej się wody i zdaję sobie sprawę że jestem zawiedziony że tej pomocy nie potrzebowała.Ciągle mam przed oczami jak siedzi na skraju wanny w samej bieliźnie i wpatruje się we mnie oczami pełnymi łez.Próbuję odgonić od siebie ten obraz, ale on powraca do mnie ciągle i ciągle , nie pozwalając przestać o tym myśleć.
Po pewnym czasie słyszę jak wychodzi, od razu idzie do mojego pokoju i siada na łóżku.
-Masz na coś ochotę?-staję w drzwiach , a ona delikatnie się uśmiecha.
-Chyba nie-waha się przez chwilę i dodaje-to znaczy, jeśli to nie problem mógłbyś ze mną posiedzieć?
-Boisz się być sama?-siadam i wpatruję się w nią.
-Wyglądam okropnie-rzuca próbując się zaśmiać, dotykam delikatnie jej twarzy i staram się znaleźć choć małe miejsce nie noszące śladów ostatniej nocy.
-Nie jest tak źle.
-Dzięki, ale widziałam się w lustrze -kładzie się na łóżku zwijając się w kłębek.
-Chcesz iść spać?-pytam, podnosząc się.
-Zostaniesz jeszcze chwilę-chwyta mnie za rękę , a ja nie jestem w stanie jej odmówić, owijam ją tylko kołdrą i kładę się obok.
                                             Nadia
Budzę się w środku nocy i ze zdziwieniem stwierdzam że jestem całkowicie wyspana, ale nie mam się chyba czemu dziwić skoro zasnęłam tak wcześnie.
-Wstałaś?-głos Richarda rozlega się zaraz przy moim uchu i zdaję sobie sprawę że był ciągle obok mnie.
-Byłeś tutaj cały czas ?
-Chciałaś żebym został.
-Naprawdę nie musiałeś.
-No dobra, też zasnąłem-wybucha śmiechem , a ja razem z nim-całkiem przyjemnie się przy Tobie śpi.
-Tylko co teraz?Ja już się wyspałam.
-Kawa?-spogląda na mnie ze śmiechem.
-W środku nocy?
-To może jakieś wino?
-Brzmi zdecydowanie lepiej-siadam na łóżku podciągając nogi pod brodę i patrzę za nim jak znika za drzwiami.Pojawia się po chwili z butelką wina i dwoma kieliszkami w rękach , a ja uśmiecham się.
-Jakiś film do tego?-pyta tylko siadając obok i załącza telewizor.
Nie wiem dlaczego opieram głowę na jego ramieniu, a on spogląda  zdziwiony, ale bez słowa mnie obejmuje.Gapię się bezmyślnie w ekran , popijając wino, kompletnie nie potrafię się skupić na tym co się dzieje na ekranie.Moje myśli krążą w zupełnie innym kierunki i niezbyt mi się to podoba.Niestety po chwili zdaję sobie sprawę że nie tylko moje.
-O czym myślisz?-pyta cicho, wpatrując się we mnie.
-Że chyba lepiej będzie jak jednak pójdę spać-dopijam wino i bawię się pustym kieliszkiem.
-A mnie się wydaje że o czymś zupełnie innym-zabiera mi kieliszek i gasi telewizor.W pokoju nagle zapada ciemność i tak przejmująca cisza że słychać tylko nasze oddechy.Boję się nawet poruszyć i nie jest to na pewno spowodowane tym że wszystko mnie boli. Czuję jak mocno bije mi serce ,gdy chwyta mnie za rękę. Nie mam pojęcia co się że mną dzieje, przecież ja nawet go nie lubię.
-Boję się-mówię tylko cicho ,sama nie bardzo wiedząc czego bardziej w tym momencie.
-Zostanę z Tobą-szepcze mi do ucha,a  mnie przechodzi dreszcz gdy dotyka go delikatnie ustami.
-Nie musisz- protestuję słabo,modląc się w myślach żeby jednak został.
-Ale chcę -słyszę jak cicho się śmieje i dodaje -dobranoc.
Przyciąga mnie do siebie i nakrywa kołdra obejmując mnie w pasie, zaciskam oczy próbując przywołać sen, ale jestem pewna że kilka kolejnych godzin spędzę gapiąc się w ciemność, myśląc o czymś o czym na pewno nie powinnam .

                                                                        Richard
Nie wiem jak to się stało że zasnąłem trzymając ją w swoich ramionach,obudziłem się chwilę przed nią i wpatrywałem się w nią jak śpi.Wyglądała jak małe bezbronne dziecko, skrzywdzone przez cały świat.Jak otwarła oczy , na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech na mój widok , a ja nie wiem dlaczego ucieszyłem się.
Gdy po krótkiej wymianie zdań stwierdzamy że nie mamy już ochoty na sen , idę po butelkę wina i razem wpatrujemy się w jakiś film. Nie mam pojęcia jaki, mimo tego że patrzę w ekran i tak nie jestem w stanie się na nim skupić.Ciągle zerkam w jej stronę , zauważam że jest tak samo zainteresowana wydarzeniami na ekranie jak ja.Dopija wino , zabieram jej kieliszek z rąk i gaszę telewizor. Cicho stwierdza że się  boi , a ja cieszę się bo mam pretekst żeby nadal z nią zostać.Przyciągam ją do siebie i już wiem że czeka mnie kilka bezsennych godzin przy jej boku.Próbuję sobie wmówić że to tylko pożądanie, że pociąga mnie tylko i wyłącznie fizycznie , bo przecież ja jej nawet nie lubię.Działa mi na nerwy od samego początku i traktuję ją jak nieznośną małolatę która przyplątała się z nudów do mojego kumpla.

środa, 27 grudnia 2017

16

                                                             Richard
Sam już nie wiedziałem co o niej myśleć, zawstydziła się tak mocno wyciągając z torby bieliznę że znów przemknęło  mi przez głowę że się pomyliłem. Przecież gdyby była zwykła dziwką  nie zawstydził by jej tak kawałek materiału. Włącza swój telefon i w ciszy oboje wsłuchujemy się w dźwięk przychodzących wiadomości. Widzę przerażenie na jej twarzy i zabieram go z jej z rąk.
-Daj , nie musisz tego czytać- wyciągam kartę z jej telefonu i zakładam nową.
-Dziękuję-szepcze tylko i dodaje -zwrócę Ci za wszystko, obiecuję.
-Przestań, to drobiazg.
-Chciałabym zadzwonić do Elizy.
-Jasne będę obok- nie zamierzam podsłuchiwać, ale coś nie  pozwala mi odejść dalej.Słyszę  jak całkowicie się rozkleja gdy słyszy głos przyjaciółki.
-Błagam Cię Eliza  ogarnij nam jakąś pracę,już dłużej tego nie wytrzymam. Mogę robić cokolwiek ,muszę stad zniknąć jak najszybciej.To co uzbierałam starczy na jakiś bilet i na parę dni.Gdybym wczoraj była ostrożniejsza, byłoby znacznie więcej-wybucha płaczem i wsłuchuje się w głos po drugiej stronie.
-Nie  mogę zabrać od Ciebie pieniędzy, nie możesz płacić za moją głupotę.
-Też Cię kocham Elizka,  nie dałabym  rady gdyby nie Ty.
-Zadzwoń jak tylko coś znajdziesz.
Kończy rozmowę i odkłada telefon,  a ja zastanawiam się kim tak naprawdę ona jest, skąd się tutaj wzięła i jaka była jej przeszłość.
Schodzę na dół i już po chwili słyszę że schodzi po schodach .
-Naprawdę nie potrafisz przez chwilę nie wychodzić z łóżka?-spoglądam na nią i widzę że każdy ruch sprawia jej ból.
-Nudzę się-wpatruję się we mnie i siada przy mnie na kanapie.
-Nie powinnaś wstawać, wszystko Cię boli.
-Jak się nie myśli to później boli -rzuca tylko i dodaje- nie mów nic Stephanowi .
-Dlaczego?
-Nie wiem .Chyba wolę żeby nie wiedział.
-Co zamierzasz?
-Eliza znajdzie nam jakąś pracę , muszę wyjechać stąd jak najszybciej.
-W Twoim stanie to chyba na razie niemożliwe.
-Dam radę. Przecież nie mogę tu siedzieć.
-Daj spokój, ledwo schodzisz po schodach.Co chwilę mam wrażenie że zaraz zemdlejesz.Możesz tu zostać aż nie dojdziesz do siebie.
-To chyba nie jest dobry pomysł, Ty mnie nawet nie tolerujesz-spogląda na mnie , a ja zdaję sobie sprawę że chyba nigdy nie widziałem bardziej smutnych i niebieskich oczu.
-Jakoś z Tobą chyba wytrzymam -wybucham śmiechem.
-Postaram się nie wchodzić Ci w drogę.
-Nie przesadzaj-kręcę tylko głową i chwytam ją za rękę-chodź, musisz się położyć.
-Teraz nie wiem czy ja wytrzymam-śmieje się cicho, gdy wstaje widzę że znów robi jej się słabo i przytrzymuje się mojego ramienia, bez zastanowienia biorę ją na ręce, a ona wpatruje się we mnie tymi swoimi oczami.
-Posiedzisz przy mnie?Nie chcę być sama-rzuca,gdy kładę ją na łóżku, a ja znowu nie ma pojęcia co robić.Siadam jednak przy niej , na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech,podnosi się i zawstydzona szybko całuje mnie w policzek.
-Dziękuję, nigdy bym nie pomyślała że to akurat Ty mi pomożesz- to fakt mnie też nigdy nie przyszłoby do głowy,że tak to się wszystko potoczy.
-Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.Powinnaś zawiadomić policję.
-Nie chcę-mówi cicho- nie wyobrażam sobie że znowu musiałabym go oglądać.
-On powinien ponieść konsekwencje tego co zrobił.
-Chcę tylko o tym zapomnieć.Nie chcę do tego wracać,nie mam siły z nikim o tym rozmawiać.Za kilka dni stąd wyjadę i zacznę wszystko od nowa.
-Masz pieniądze? Jeśli potrzebujesz..
-Nie wezmę od Ciebie pieniędzy -przerywa mi szybko-wystarczająco mi pomogłeś.Dam sobie radę.
-Znowu będziesz..
-Ty naprawdę myślisz że jestem dziwką?-przerywa mi kolejny raz ze złością.
-Tak naprawdę nie mam pojęcia co o Tobie myśleć-mówię , Nadia wpatruje się we mnie , a ja nie potrafię wytrzymać jej spojrzenia.
-Nie jestem, choć nie wiem po co Ci to mówię jak i tak wiesz lepiej.
-Jeździsz z nim do tego cholernego klubu.
-Miałam ich tylko zabawiać i okradać-mówi cicho-powiedział że dopóki będę posłuszna nie muszę z nimi sypiać.
Podnosi na mnie wzrok , a z jej oczu spływają łzy, bez zastanowienia przytulam ją do siebie i czuję jak mocno bije mi serce.Wtula się w moje ramiona, ciągle szlochając , a ja nie chcę wypuszczać jej z objęć.Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, w tej chwili jestem gotowy zrobić dla niej wszystko o co tylko poprosi.
                                                                                                                        Nadia
Kompletnie nie wiem czemu mu to powiedziałam, samo wspomnienie o tym spowodowało że znowu zaczęłam płakać.Przyciągnął mnie do siebie, a ja mimowolnie wtuliłam się w jego ramiona.Trzyma mnie tak przez dłuższą chwilę, dopóki sama się nie odsuwam .
-Przepraszam-rzuca tylko patrząc mi w oczy.
-Nie jestem dumna z tego co robiłam, ale nigdy nie spałam z nikim innym oprócz Matthiasa i Stephana-rzucam szybciej zanim zdążę pomyśleć.
-Dlatego Cię pobił?Dowiedział się o Stephanie?-spogląda na mnie mrużąc oczy.
-Nie, po prostu za każdym razem zostawiałam jakieś pieniądze dla siebie,zbierałam żeby stąd zniknąć.Ostatniej nocy , zapomniałam się, znalazł je i się wściekł.
-Pobił Cię za kilka euro?
-Wcześniej za rękę w gipsie,a  jeszcze wcześniej bo nie chciałam się z nim przespać.
-Dlaczego nie odeszłaś?
-Nie miałam dokąd, teraz zresztą też nie mam- spuszczam tylko głowę, a on znów przyciąga mnie do siebie.
-Możesz tu zostać tak długo jak chcesz.
-Dziękuję , ale wiesz że to niemożliwe.Przecież nie mogę tu siedzieć w zamknięciu.
-Zamierzasz ciągle uciekać?
-Wyjadę na drugi koniec Niemiec , a jemu kiedyś się znudzi- rzucam mając taką nadzieję,wiem że sytuacji nie poprawia fakt że jesteśmy małżeństwem.
-Chcesz zostać w Niemczech?
-Nie wiem czemu tutaj mimo wszystko czuję się lepiej.Nie chcę wracać do Polski , wydaje mi się że tam znajdzie mnie szybciej.
-Ciągle twierdzę że lepiej byłoby gdybyś zawiadomiła policję.
-Nie nalegaj proszę.
Naszą rozmowę przerywa dzwonek do drzwi, Richard tylko spogląda przez okno i rzuca w moją stronę.
-Stephan z resztą ,może jednak chcesz z nim porozmawiać?
-Nie ma mowy-kręcę tylko głową i patrzę jak wychodzi.

niedziela, 24 grudnia 2017

15

                                                                      Richard
Widziałem jak wieczorem znowu wsiadła z nim do samochodu i odjechała w stronę klubu.A jeszcze kilka godzin wcześniej tuliła się do  Stephana.Nie mogłem się nadziwić jak dorosły facet może być tak naiwny, wierząc w to że zwykła dziwka zmieni się i zostawi dla niego swojego faceta i będą żyli długo i szczęśliwie.Nie mam pojęcia co go tak zaślepiło w tej pannie, żeby snuć plany na przyszłość z kimś takim , kiedy może mieć każdą inną  Może faktycznie  była niezła, ładniejsza niż większość , gdyby nie Stephan chętnie bym się z nią przespał,ale nic więcej, przecież z takimi jak ona można się tylko zabawić, a nie planować życie.
Nie wiem kiedy wrócili, obudziło mnie  pukanie do drzwi w środku nocy. Ze złością otworzyłem drzwi i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałem co mam robić.Stała przede mną boso ,w męskiej koszuli,  zaplamionej krwią, która spływała chyba z każdego miejsca na jej twarzy, mieszając się z łzami .
-Kiedyś mówiłeś że mogę przyjść jak będę potrzebowała pomocy-mówi tylko cicho i zdążam ją chwycić w ostatnim momencie , zanim traci przytomność.
Wnoszę ją do pokoju i kładę na łóżku, wiem że jedyną możliwością jest wezwanie pogotowia i policji, otwiera oczy gdy biorę do ręki telefon i chcę wybrać numer.
-Gdzie dzwonisz?-szepcze , mam wrażenie że nawet mówienie sprawia jej ból.
-Musisz jechać do szpitala.
-Nie dzwoń proszę.
-Musi Cię zobaczyć jakiś lekarz-próbuję ją przekonać ,ale kręci tylko głową.
-Jak Ci przeszkadzam, pójdę sobie.
-Daj spokój, to nie o to chodzi- odkładam jednak telefon gdy widzę jak z jej oczu płyną  łzy.
-Wiem że się się nie dogadujemy, ale nie miałam dokąd pójść.
-Nie myśl teraz o tym.Dobrze że uciekłaś.
-Muszę się umyć.Chyba nie wyglądam najlepiej-próbuje się zaśmiać,ale widzę ból na jej twarzy-możesz dać  mi cokolwiek do ubrania?
-Jasne-idę z nią do łazienki ,chcę odejść , ale widzę jaką trudność sprawia jej nawet rozebranie się z jej oczu płyną łzy za każdym razem gdy próbuję się poruszyć- pomogę Ci.
Spogląda na mnie bez słowa , siadając na brzegu wanny, wpatruje się we mnie oczami pełnymi łez  gdy rozpinam guziki  koszuli i zsuwam jej ją z ramion . Zawstydzona spuszcza wzrok i nie protestuje gdy delikatnie zmywam krew z jej twarzy i włosów.
-Mogę się gdzie położyć?-pyta tylko , gdy pomagam jej ubrać moją koszulkę.
-Chodź, tylko muszę opatrzyć Twoją głowę, naprawdę powinien zobaczyć Cię lekarz-biorę ja za rękę i prowadzę na łóżko, siedzi patrząc w podłogę gdy robię jej opatrunek.
Po chwili zwija się w kłębek na moim łóżku i naciąga na siebie kołdrę, spogląda na mnie i pyta cicho.
-Mógłbyś ze mną zostać?-chwyta mnie za rękę i zamyka oczy , a ja wpatruję się w jej twarz i zastanawiam się jakim trzeba być człowiekiem żeby zrobić coś takiego.
                                                                     Nadia
Budzę się za kilka godzin czując ogromny ból , nie wiem czy jest choć kawałek miejsca na moim ciele który nie przypomina mi o koszmarze ostatniej nocy.
-Jak się czujesz?-Richard  siada przy mnie podając mi jakąś tabletkę i kawę , a mnie nawet utrzymanie kubka sprawia problem-połknij,powinno Ci trochę przejść.
-Koszmarnie.Przepraszam że Cię w to wciągnęłam .Ogarnę się tylko i już mnie nie ma.
-I co zamierzasz?-patrzy na mnie i wydaje mi się że jest wściekły-wrócisz do niego? Bo chyba na ucieczkę gdzieś dalej nie masz szans w tym stroju.
Faktycznie przypominam sobie że nie mam przy sobie kompletnie nic, oprócz telefonu oraz portfela i łzy same cisną mi się do oczu.
-Przepraszam, nie chciałem żeby tak to zabrzmiało-dodaje łagodniej, ale i tak nie poprawia mi tym nastroju-prześpij się jeszcze, ja tylko zadzwonię do trenera że się nie zjawię i podjadę kupić Ci coś do ubrania.
-Nie musisz -próbuję protestować, ale wiem że to bezsensu , przecież nie mam niczego, wybiegłam w samej koszuli  ,nawet nie zakładając butów.
-Podaj mi swoje rozmiary , postaram się to jakoś ogarnąć.A Ty nie próbuj stąd nawet wychodzić-uśmiecha się do mnie .
Wychodzi po chwili,a ja zwlekam się z łóżka i udaję się w poszukiwaniu kuchni. Otwieram lodówkę postanawiając zrobić przynajmniej jakiś obiad. Wiem że to niewiele, ale tylko w ten sposób mogę się jakoś odwdzięczyć. Każdy ruch sprawia mi ból,mam wrażenie że tabletka nawet odrobinę go nie zmniejszyła, nawet stanie przy garnkach wywołuje łzy na mojej twarzy , co chwilę mam wrażenie że zaraz zemdleję.
-Miałaś odpoczywać- głos Richarda rozlega się od drzwi , wpatruję się w niego  oczami pełnymi łez, ale próbuję  się uśmiechać.
-Zrobiłam przynajmniej obiad.
-Nie musiałaś, chodź - bierze mnie za rękę, prowadzi  na górę  i sadza na łóżku, wręczając mi zakupy -kupiłem Ci trochę ubrań i kosmetyków, mam nadzieję że może być.
Przeglądam  torby przypominając sobie ostatnie zakupy z Matthiasem i jestem zdziwiona jak ktoś kto w ogóle mnie nie zna tak dobrze trafił z moim gustem.
-Dziękuję idealne, ale rozmiaru bielizny Ci nie podawałam- mówię zawstydzona.
-Byłem wczoraj z Tobą w łazience, starałem się zgadnąć-przypomina mi i dodaje-trzymaj jeszcze to nie powinnaś korzystać z tamtego numeru.
-Dziękuję, nie mam pojęcia co powiedzieć- wpatruję się w nową kartę do telefonu i cieszę się że będę mogła zadzwonić do Elizy. 

piątek, 22 grudnia 2017

14

                                                                   
                                                                Nadia
 Dziś wieczorem w klubie miała się odbyć jakaś większa impreza, z grupą bogatych facetów , wiedziałam że to moja szansa na zabranie większej ilości pieniędzy dla siebie.Byłam pewna że jak dobrze mi pójdzie, będę mogła nareszcie stąd uciec. Wiem że  będzie mi ciężko zostawić tą okolicę, szczególnie skocznię na której poczułam że ja też mogę być szczęśliwa , przynajmniej przez chwilę, nie miałam pojęcia jak powiem to Stephanowi , tego rozstania bałam się najbardziej.Lubię z nim przebywać, jest dla mnie kimś ważnym, mimo tego że nie potrafię na razie obdarzyć go żadnym głębszym uczuciem.Jestem pewna że może w innych okolicznościach , wszystko wyglądałoby inaczej,ale wiem też że nie mogę tu zostać, nie mogę trwać w tym chorym związku bo nic nie zmieni się na lepsze, a raczej może być tylko gorzej, Matthias nigdy się nie zmieni, a ja nie mam zamiaru dłużej zgadzać się na to co dla mnie przygotował.Chcę zacząć żyć od nowa , szczęśliwa w innym miejscu, z dala od niego i od jego klubu.

Zgubiłam się całkowicie w odliczaniu dni do końca zgrupowania chłopaków, więc jestem w niemałym szoku gdy widzę ich wszystkich kręcących się na parkingu skoczni.Stephan bez zastanowienia podchodzi i bierze mnie w swoje ramiona ,zdaję sobie sprawę z tego jak bardzo będzie mi go brakować gdy już stąd zniknę.Jest tak naprawdę jedyną osobą po za Elizą której mogę zaufać i przy której czuję się bezpieczna.
-Tęskniłem-szepcze mi do ucha , muskając je delikatnie ustami.
-Ja chyba też-śmieję się.
-Jak długo możesz zostać?-odsuwa mnie od siebie spoglądając mi w oczy.
-Kilka godzin, koło szesnastej muszę być w domu-uśmiecham się , widząc jaką radość sprawiają mu moje słowa.
-Muszę teraz iść się przebrać-spogląda w stronę wyciągu-poczekasz na koniec treningu?
-Poczekam ,nigdzie się nie wybieram.

Trening mija szybko, siedzę na trybunach spoglądając na skoki chłopaków, cieszę się że za chwilę będę mogła spędzić kilka godzin ze Stephanem, ale wiem też że wraz z upływającym czasem , przybliżam się do kolejnego wieczoru w klubie i na samą myśl o tym robi mi się niedobrze.Mam tylko nadzieję że to będzie już jeden z moich ostatnich wieczorów  w tym chorym miejscu.
-Jak myślisz te kilka godzin , wynagrodzi mu to że sypiasz z innymi?-pierwszy po treningu pojawia się przy mnie Richard.
-Pieprz się, nie mam ochoty z Tobą rozmawiać-zakładam słuchawki, ale ściąga mi jej jednym ruchem.
-Pracujesz z nim w klubie.
-Nic Ci do tego.
-Mnie może nie, ale Stephanowi pieprzysz życie.
-Nie martw się to długo już nie potrwa.
-O czym mówisz?
-Za kilka dni już mnie tu nie będzie, a Ty będziesz mógł w końcu przestać się martwić że sprowadzam Twojego kumpla na złą drogę.
-Wyjeżdżasz?-chwyta mnie za rękę i spogląda mi w oczy, a ja nie mam zamiaru mu odpowiadać, jest chyba ostatnią osobą z którą mam ochotę na ten temat rozmawiać.

-Daj jej spokój-Stephan siada z mojej drugiej strony , przytulając mnie do siebie.
-Spoko, przyzwyczaiłam się - wybucham śmiechem.
-Chodź- Stephan chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę samochodu.
Wyjeżdżamy z Obersdorfu i już po chwili jesteśmy w którymś z sąsiednich miasteczek, siadamy w jakiejś małej przytulnej knajpie , a ja znów przez moment zapominam o wszystkim.Spoglądam mu w oczy i zastanawiam się czy dałabym sobie w ogóle radę tutaj,  gdyby nie on. Jestem mu cholernie wdzięczna że jest przy mnie i pomaga mi przetrwać to wszystko, ale to chyba nie o wdzięczność tu chodzi. Wiem że on ciągle ma nadzieję że w końcu zostawię Matthiasa i nie zdaje sobie sprawy że moment w którym to zrobię , będzie również momentem w którym zostawię i jego.

Dzisiejszy wieczór w klubie mija inaczej niż poprzednie,jest zbyt dużo facetów dla których muszę być miła, nienawidzę tego ale wiem że dzisiaj muszę starać się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, od tego wszystko zależy.Wypijam zdecydowanie za dużo, nawet Matthias pozwala sobie dziś na alkohol , mimo tego że zamierza wracać samochodem.Nie cierpię gdy pije, nie mam pojęcia co mu wtedy odbije do głowy, ogarnia mnie strach gdy tylko zamykają się za nami drzwi klubu.
-Nie powinieneś prowadzić-mówię zbliżając się z nim do auta.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić-szarpie mnie i wpycha do samochodu.Czuję jak kręci mi się w głowie, w kieszeni spódniczki ściskam pieniądze, udało mi się zabrać więcej niż w kilka ostatnich wieczorów.Jestem niemal pewna że już nigdy się tutaj nie zjawię,że już nigdy nie będę musiała oglądać tych wszystkich obrzydliwych facetów. Wiem że nie powinnam  z nim jechać w tym stanie , całą drogę zaciskam oczy modląc się żeby nic się nie stało. Gdy zatrzymujemy się pod domem , oddycham z ulgą,rzucam torebkę na stół i szybko wbiegam po schodach. Nie wiem czy to alkohol, czy to że jestem tak szczęśliwa że dojechaliśmy bezpiecznie do domu , sprawia że całkiem się zapominam. Ściągam z siebie ubrania, rzucając je na łóżko i znikam w łazience. Stojąc pod strumieniem chłodnej wody  nagle zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam. Wciągam na mokre ciało bieliznę i koszulę Matthiasa, bo tylko to mam pod ręką, mam nadzieję że jeszcze zdążę, że Matthias jest jeszcze na dole i nie doszedł  do pokoju.
Pierwszy cios spada na mnie gdy tylko otwieram drzwi , siła uderzenia jest tak duża że uderzam głową w futrynę i czuję jak z rozciętej głowy spływa mi krew.
-Chciałaś mnie okraść?-szarpie mnie za rękę , rzucając na łóżko.
-To nie tak Matthias-próbuję się wytłumaczyć, ale dostaję drugi raz i w ustach czuję metaliczny smak krwi.
-A jak?-dochodzi do mnie że jest tak wściekły , że i tak nic co powiem mi nie pomoże. Z każdym kolejnym uderzeniem czuję przeraźliwy ból i wiem że albo ucieknę stąd w tej chwili, albo mnie po prostu zabije.Nie mam pojęcia jak , ale odpycham go resztką sił, patrzy na mnie przez chwilę w szoku, jakby nie wierzył w to że zdobyłam się na to żeby mu się postawić. I ten moment zawahania pomiędzy kolejnymi uderzeniami , pozwala mi uciec z pokoju. Zbiegam po schodach , porywając tylko z kuchennego stołu torebkę, wiem że ryzykuję wiele poświęcając na to cenne sekundy,ale muszę ją mieć przy sobie.Karta do bankomatu i telefon to jedyne rzeczy które będą mi teraz potrzebne.Wybiegam z domu słysząc za sobą jego krzyk,strach dodaje mi sił, nie zwracam uwagi na ból, bez wahania biegnę w stronę skoczni,a później zastanowię się co dalej.
Gdy chwilę później siedzę na trybunach , przeraźliwy dźwięk smsa przerywa ciszę nocy, spoglądam na wyświetlacz i moim ciałem wstrząsa kolejny atak płaczu.
"Gdziekolwiek będziesz i tak Cię znajdę", wyłączam z przerażeniem telefon , wciskając go do torebki. Wiem  że jest tylko jedna osoba do której mogę w tej chwili pójść,podnoszę się z trudem, czując jak boli mnie każdy kawałek ciała.Ze strachem zbliżam się do naszej ulicy, rozglądając się czy nigdzie go nie ma. Gdy pukam do drzwi Richarda ,zdaję sobie sprawę z tego jak wyglądam, łzy mieszają się z krwią spływając mi po twarzy i kapią na koszulę.Słyszę jego kroki i po chwili zaspany otwiera mi drzwi.
-Kiedyś mówiłeś że mogę przyjść, jak będę potrzebowała pomocy-szepczę tylko i  czuję jak ziemia osuwa mi się z pod nóg.



czwartek, 21 grudnia 2017

13

                                                                             Nadia
 Kilka godzin później ubieram się w swoim pokoju, ze strachem wyczekując przyjazdu Matthiasa , nie mam pojęcia co każe mi robić, czy spełni swoje groźby i każe mi chodzić z nimi do łóżka.Gdy widzę podjeżdżający pod dom jego samochód, schodzę na dół , próbując przywołać na twarz uśmiech i mając nadzieję że to mi pomoże.
-Jesteś gotowa bez marudzenia?-uśmiecha się na mój widok.
-Chyba nie mam wyboru, więc po co marudzić-próbuję się zaśmiać .
-Myślisz że coś tym ugrasz?-spogląda na mnie mrużąc oczy , a ja zamieram-chyba dobrze wiesz że  zbyt mocno jeszcze mi się podobasz, żebym się Tobą dzielił z innymi.
Wybucha śmiechem przyciągając mnie do siebie, składam na jego ustach pocałunek, myśląc tylko o tym jak bardzo go nienawidzę, jak bardzo bym chciała żeby zniknął.
   Wieczór i większa część nocy mija praktycznie tak jak ostatnio, wypijam kilka drinków z Thomasem przy barze , który próbuje mnie zagadywać, a później znikam pomiędzy stolikami szukając facetów których można łatwo oszukać.Z każdego portfela chowam dla siebie kilka euro,wiem że trochę to potrwa, ale w końcu nazbieram tyle że będę mogła stąd uciec.Boję się tylko że Matthias się dowie,ale muszę zaryzykować,nie mam innego wyjścia. Po powrocie do domu znów nie pamiętam, a może prędzej nie chcę pamiętać ilu ich było.Do ilu musiałam się uśmiechać, ilu z nich obłapiało mnie swoimi obrzydliwymi łapskami , z drugiej strony i tak byłam szczęśliwa, że nie musiałam posuwać się do niczego więcej.Miałam nadzieję że dopóki będę posłuszna nie będę musiała robić niczego innego.
-Widzisz wszystko jest o wiele prostsze jeśli jesteś grzeczna-odzywa się Matthias gdy kładę się do łóżka.
-Nie było tak źle-kłamię patrząc mu prosto w oczy, Matthias przytula mnie do siebie , a ja zaciskam oczy myśląc o pocałunkach Stephana.
                                                                         

Budzę się koło południa,gdy samochodu Matthiasa już nie ma, uśmiecham się na samą myśl o tym że przez kilka godzin nie muszę go oglądać.W spokoju wypijam kawę na schodach przed domem i rozmawiam z Elizą.
-Odkładam pieniądze Eliza, za jakiś czas może  uda mi się stąd zniknąć-mówię cicho, choć wiem że i tak nikt mnie nie usłyszy.
-Ja też Nadia, biorę wszystkie nadgodziny.
-Nie musisz , to wszystko moja wina - nie chcę żeby musiała pracować po godzinach , przez moją głupotę.
-Przestań, jesteś dla mnie jak siostra.W końcu przyjadę do Ciebie i razem uciekniemy na drugi koniec Niemiec, tam gdzie on Cię nie znajdzie.Tylko musisz wytrzymać.
-Wytrzymam Eliza, nie mam wyjścia-żegnam się z przyjaciółką i spoglądam na zegarek, o tej godzinie na skoczni powinno już być pusto.Nadal nie mam ochoty widywać się z nimi, mam wrażenie że po wczorajszym dniu jeszcze bardziej niż wcześniej.To co wydarzyło się między nami skomplikowało wszystko jeszcze mocniej.
Odkładam kubek na schody i biegnę w stronę skoczni, po nocy w klubie jeszcze bardziej potrzebuję spokoju jaki daje mi to miejsce.Już wbiegając na parking widzę samochody chłopaków , a trening trwa w najlepsze.Mam ochotę się cofnąć , ale nie potrafię, nogi same niosą mnie w stronę trybun i uśmiecham się na samą myśl o Stephanie.
-Znowu się nudzisz  że zaszczyciłaś nas swoją obecnością?-Richard jako pierwszy do mnie podchodzi i od razu próbuje mnie wkurzyć.
-Po prostu miałam nadzieję że już Was tu nie ma .
-Popatrz ,a tu taka niespodzianka.
-Naprawdę nie musisz ze mną rozmawiać,nie będę płakać z tego powodu.
-Nie powinnaś tu przychodzić-robi krok w moją stronę i patrzy mi w oczy.
-Pamiętasz, to miejsce publiczne.
-Nie powinnaś mieszać mu w głowie, przed nami sezon olimpijski.
-Nie zamierzam.
-Nie?Jest jakoś dziwnie szczęśliwy  od wczoraj, a dzisiaj nagle zjawiasz się Ty.
-Mówiłam że myślałam że już Was nie będzie -odsuwam się do tyłu,spuszczając wzrok. Widzę że chce jeszcze coś powiedzieć, ale podchodzi do nas Stephan i od razu przyciąga mnie do siebie.
-Jesteś-mówi tylko, a ja mimowolnie uśmiecham się.
-Jestem, ale nie mogę zostać zbyt długo.

                                                               
                                                                         Stephan
Widziałem ją już z daleka ,miałem wrażenie że znów pokłóciła się o coś z Richardem , po krótkim czasie kiedy próbowali ze sobą normalnie rozmawiać wszystko znowu wróciło do tego jak było na początku i każda ich rozmowa kończyła się kłótnią.
Przez kilka minut trzymałem ją w swoich ramionach , nie mając ochoty w ogóle jej wypuszczać z objęć. Nie mogłem zrozumieć dlaczego nie zostawi tego swojego faceta i nie zaczniemy wszystkiego od nowa.Gdy po kilku chwilach odsunęła się ode mnie ,wiedziałem że musi iść z powrotem do niego.
-Przepraszam , wiesz że chciałabym zostać dłużej.
-Nie rozumiem dlaczego z nim jesteś.
-To skomplikowane Stephan-rzuca tylko i po chwili już jej nie ma.

-Naprawdę Ci to pasuje?Aż tak zwróciła Ci w głowie?
-Daj spokój Richard-spoglądam tylko na kumpla bo nie wiem co mu powiedzieć.
-Poświęca  Ci kilka minut i z powrotem biegnie do niego.Sypia z nim ,a potem przychodzi do Ciebie.
-Nie zrozumiesz tego.
-Czego ? Że jakaś małolata  bawi się Tobą jak chce?
-Ona go w końcu zostawi.
-Prędzej on zostawi ją w tym swoim burdelu , przejrzyj na oczy.
-Wydaje mi się że Richard ma rację-nawet Andreas musi stać po jego stronie.
-Nie znacie jej -próbuję jej bronić,ale tak naprawdę zdaję sobie sprawę że jestem na przegranej pozycji.
-Też jej nie znasz, prześpij się z nią po prostu jak tak Cię kręci i odpuść .
-Odwal się Richard , nie jestem taki jak Ty.
Wychodzę trzaskając drzwiami, nie chcę dopuszczać do siebie myśli że mają rację. Że bawi się mną wtedy gdy jej to pasuje, A tak naprawdę nie ma ochoty zostawiać swojego faceta.

                                                                                                                                          Nadia
Z każdym kolejnym razem kiedy pojawiam się w klubie czuję do siebie coraz większe obrzydzenie, mimo tego że nie muszę chodzić z nimi do łóżka cała ta sytuacja i tak mnie przerasta , choć staram się nie marudzić i uśmiechać.Wiem że tylko w ten sposób mogę uniknąć większego koszmaru.Za każdym razem udaje mi się  schować jakieś pieniądze dla siebie i tylko to podtrzymuje mnie na duchu, każde kolejne euro przybliża mnie do ucieczki.Wszystko od razu staram się wpłacać na konto, nie mogę ryzykować że Matthias cokolwiek przy mnie znajdzie.
Matthias od momentu gdy wróciłam do domu z ręką w gipsie , ani razu mnie nie uderzył, mimo tego wiem że ten spokój jest chwilowy, że wystarczy jeden mój głupi krok i wszystko zacznie się na nowo.
Mojego nastroju nie poprawia fakt że Stephan z całą grupą wyjechali na jakieś zagraniczne zgrupowanie i mimo tego że ostatnio spędzałam z nimi mało czasu, jakoś czułam się dużo bezpieczniej wiedząc że są w pobliżu.Brakowało mi nawet Richarda z którym szczerze się nie znosiłam, ale sama świadomość tego że jest w domu obok zawsze dodawała mi otuchy.
  Telefon Elizy przerywa moje rozmyślania, uśmiecham się na samą myśl o tym , że mimo dzielących nas setek kilometrów ciągle jesteśmy sobie bliskie.Rozmawiamy chwilę o mało znaczących sprawach, gdy nagle pyta o Stephana.
-Tęsknisz za nim?
-Trochę mi go brakuje-przyznaję-chyba przyzwyczaiłam się że on ciągle jest w pobliżu, mimo że często staram się go wygonić.
-Zakochał się-wybucha  śmiechem Eliza -A Ty?
-Ja?
-No chyba nie ja, pewno że Ty.Zakochałaś się w nim?-śmieje się nadal, a ja zdaję sobie sprawę że nie mam pojęcia co odpowiedzieć.
-Nie wiem Elizka, podoba mi się, jest cudowny i dobrze się przy nim czuję, ale...-przerywam bo naprawdę nie wiem .
-Ale?-Eliza nie daje za wygraną.
-Nie Eliza, nie zakochałam się.Bardzo go lubię, zapominam przy nim o wszystkich złych rzeczach.
-Może po prostu masz dosyć facetów i jest jeszcze za wcześnie.Daj sobie czas.
-Może masz rację, na razie i tak nie mogę nawet o nim myśleć w ten sposób.
-Ale on myśli w ten sposób o Tobie, zdajesz sobie z tego sprawę?
-Od początku staram się mu mówić że nic z tego nie będzie Eliza.
-Jednak robisz coś innego-śmieje się, a ja wiem że ma rację, nie mogę jednak nic poradzić na to że jego obecność mi pomaga, że jest mi z nim po prostu dobrze i w pewnym sensie boję się że mogłoby go przy mnie nie być.
                                                                                                                                            Stephan
Od kilku dni przebywaliśmy na obozie treningowym , cała ekipa starała się robić wszystko żeby wybić mi ją z głowy, wymyślając coraz to nowe rozrywki.Wyciągali mnie wieczorami do klubu, zapraszając do stolika ciągle nowe dziewczyny.Niestety, każdą porównywałem z nią i żadna nie była dla mnie ani w połowie tak idealna jak ona.
-Ty jednak jesteś beznadziejny przypadek, naprawdę nie masz ochoty się zabawić?-wybucha śmiechem Markus któregoś wieczora w klubie.
-Odwal się Tobie tylko jedno w głowie-nie mam ochoty wdawać się z nim w zbędne dyskusje.
-Daj mu spokój , zakochał się-Andreas pierwszy raz od dawna staje po mojej stronie.
-Szkoda że tylko on, a ona teraz pewno śpi ze swoim facetem i nawet o nim nie pomyśli-Richard jak zwykle musi mnie dobić.
-Czemu Ty jej tak nie znosisz od początku?
-Dobrze wiesz że próbowałem się z nią dogadać.Ale po prostu nie potrafię, ona doprowadza mnie do szału,zgrywa takie niewiniątko , a tak naprawdę..
-Nie kończ-przerywam mu-nie mam ochoty nawet tego słuchać.
-Przyjmij to w końcu do wiadomości.
-Udowodnię Ci że mylisz się co do niej.
-Ona pracuje w tym klubie Stephan, widzę ją jak z nim wychodzi wieczorami.Chcesz tego czy nie , taka jest prawda, każdy z nas może ją mieć w każdej chwili .
-Pieprz się Richi, nie będę tego słuchał.
Wychodzę z klubu, nie mam ochoty więcej słuchać tych bredni, Andreas też wychodzi i zrównuje ze mną krok.
-Wiesz że Richi ma rację?Może nie tak do końca ale coś w tym jest.
-Ty też zaczynasz?
-Zrozum że gdyby tylko chciała, zostawiłaby go.
-Może się boi?Ona nie ma nikogo Andreas.
-Ciągle wisi z kimś na telefonie, nie mów że nie ma do kogo się zwrócić.
-Jej matka nie żyje, ojciec pije od lat, wychowała się w domu dziecka, ta cała Eliza to jedyna bliska jej osoba.Postaw się na jej miejscu.
-Nie miałem pojęcia-wpatruje się we mnie w szoku.
-Richard też nie ma, a ocenił ją w kilka chwil.
-Pogadam z nim.
-Po co?Nie interesuje mnie co on o niej myśli, czasem mam wrażenie że jest po prostu zazdrosny.
Idziemy dalej w milczeniu , nie chce mi się dłużej rozmawiać na ten temat.Odliczam dni do końca wyjazdu , żeby w końcu ją zobaczyć.Najgorsze jest to  że za miesiąc zaczyna się sezon i zacznie mi brakować czasu na ciągłe przyjazdy do niej.

środa, 20 grudnia 2017

12

                                                                 Nadia
Musiałam, po prostu musiałam go pocałować , niczego w tamtej chwili nie byłam tak pewna jak tego.Wiedziałam też że muszę skończyć z moimi wyprawami na skocznie w czasie treningów, teraz dopóki jest jeszcze czas, dopóki się w nim nie zakocham.Z każdym kolejnym dniem czułam się przy nim lepiej i zaczynał mi się bardziej podobać.Był całkiem inny niż Matthias,czułam się przy nim bezpieczna, choć zdawałam sobie sprawę że przy Matthiasie na początku też się tak czułam.Byłam jednak pewna że Stephan nigdy by mnie nie skrzywdził.Niestety moje rozmyślania na nic mi się już nie przydają, nigdy się nie przekonam jakby to było ze Stephanem, nie mam prawa nawet o tym myśleć.

W kolejne dni pojawiam się pod skocznią tylko popołudniami , staram się nawet wychodzić z domu tak żeby nie wpaść na Richarda,nie chcę rozmawiać z żadnym z nich.Ostatniego dnia przed ściągnięciem gipsu nawet to mi się nie udaje, gdy tylko pojawiam się na trybunach zjawia Richard, siada  i wpatruje się we mnie bez słowa.
-Czego chcesz?-pytam tylko ze złością nie podnosząc głowy z nad telefonu.
-Dlaczego od razu się wściekasz?
-To chyba logiczne że gdy przestałam przychodzić na Wasze treningi to nie mam ochoty z Wami rozmawiać, po co tu przyszedłeś?
-Zauważ że to miejsce publiczne , każdy może tu wejść.
-Na kilka tysięcy miejsc na trybunach, nie musiałeś wybierać akurat tego przy mnie.
-Uspokój się choć na chwilę i przestań patrzeć w ten cholerny telefon-zabiera mi komórkę i chowa do kieszeni, a ja wybucham .
-Coś się mnie tak uczepił?Możesz dać mi spokój?
-Martwimy się o Ciebie, a raczej Stephan się martwi-ciągnie niewzruszony moją złością.
-To chyba widzisz że nic mi nie jest, jestem cała i zdrowa-próbuję wstać, ale chwyta mnie za ręce i sadza z powrotem.
-Do następnego razu?-spogląda mi w oczy, a ja nie potrafię wytrzymać jego spojrzenia i spuszczam wzrok.
-Nie będzie następnego razu, patrzę już gdzie chodzę.O nic się nie potknę i na nic nie wpadnę.
-Daj spokój.
-To Ty daj mi spokój.
-Co ze Stephanem?
-A co ma być?Od początku Ci mówiłam że nie jestem zainteresowana.
-Szkoda że zachowywałaś się tak jakbyś była.Po jaką cholerę go całowałaś ?Czemu udawałaś że Ci na nim zależy?
-Nigdy nie całowałaś się z nikim ot tak, bo akurat miałeś na to ochotę?
-Przez chwilę myślałem że jesteś inna, że  pomyliłem  się co do Ciebie,a jednak nie- kręci tylko głowa ,oddaje mi telefon i odchodzi .Spoglądam za nim przełykając łzy,wiem że najlepiej dla wszystkich będzie jak tak to się skończy.
                                                                       Stephan
-Rozmawiałem z nią wczoraj -zaczyna Richard jak tylko spotykamy się na treningu -niestety powtórzę Ci to co kiedyś , odpuść. 
-O czym Ty mówisz?
-Mam wrażenie że pobawiła się Tobą jak jej się nudziło.
-Ona taka nie jest.
-W ogóle jej nie znasz.Ona jest tyle samo warta co ten jej facet.To zwykła rozpuszczona małolata, myśli że wszystko jej się należy.
-Co Ci powiedziała?
-Tak w skrócie że nie ma ochoty z nami rozmawiać i mamy jej dać spokój.
-To niemożliwe Richard -nie mogę w to uwierzyć, choć tak naprawdę wszystko na to wskazuje .Odkąd wrócił jej facet nie pokazała się tutaj ani razu.Nie mam pojęcia dlaczego,myślałem że w końcu go zostawi że mamy szansę być razem. Czułem że też jej się podobam, że  w końcu będzie chciała przynajmniej spróbować. Jak to możliwe że aż tak się pomyliłem, nie chcę  dopuszczać do siebie myśli że Richard miał rację od samego początku, ale wszystko na to wskazuje.
Muszę to wyjaśnić, nie mogę tego tak zostawić, odliczam minuty do końca treningu który dziś ciągnie się niemiłosiernie. Gdy tylko oddaję ostatni skok , nie czekam nawet na chłopaków, idę się przebrać i zmierzam w stronę jej domu.Będę czekał tam tak długo aż nadarzy się okazja żeby z nią porozmawiać.

                           Nadia
Matthias osobiście odwozi mnie do przychodni na ściągnięcie gipsu,chyba chce mieć pewność że nie będę kombinować jakby to w ogóle było możliwe.
-Przyjadę po Ciebie wieczorem,masz być gotowa-rzuca tylko wypuszczając mnie pod domem z samochodu.Kiwam smutno głową i znikam za drzwiami ,wiem że moje protesty na nic się nie zdają, nie mam ochoty  więc się narażać. Siadam zrezygnowana na kanapie ,nie starając się nawet powstrzymywać łez. Zdaję sobie sprawę że sama jestem sobie winna,gdybym tylko posłuchała Elizy, gdybym nie była w niego tak zapatrzona.
-Dlaczego płaczesz?-Stephan pojawia się nagle przy mnie chwytając mnie za ręce.
-Co tutaj robisz?
-Widziałem jak Cię przywiózł,nie zamknęłaś za sobą drzwi- ociera mi łzy z twarzy i dodaje- stęskniłem się za Tobą.Tak nagle przestałaś się pokazywać.
-Zapomnij o mnie, nie jestem taka jak myślisz.
-Nie mogę patrzeć jak cierpisz.
-Nic mi nie jest, naprawdę.
-To dlaczego płaczesz?
Nie mam pojęcia co odpowiedzieć, przecież nie powiem mu prawdy.Milczę więc wpatrując  się w ścianę,a on przyciąga  mnie do siebie bez słowa i składa na moich ustach pocałunek.
Odpycham go z trudem , ocierając twarz i staram  się  by mój głos brzmiał  stanowczo.
-Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz, jestem szczęśliwa z Matthiasem , zostaw mnie w spokoju.
-Sama nie wierzysz w to co mówisz-wpatruję się we mnie przez chwilę,po czym wychodzi trzaskając  drzwiami ,a ja nie myśląc wiele zrywam się z kanapy i biegnę za nim.
-Poczekaj-wołam cicho stając w drzwiach,odwraca się , już po chwili jest przy mnie i bierze mnie w swoje ramiona.Bez słowa zarzucam mu ręce na szyję i całuję go zachłannie, zapominając o wszystkim.Nie mogąc się od siebie oderwać, wchodzimy do pokoju i opadamy na łóżko zrzucając z siebie kolejne warstwy ubrań.Zatracam się w jego pocałunkach, chcąc choć przez krótki moment poczuć się szczęśliwa, nie martwić się nikim i niczym.Jego ręce błądzą po moim ciele , jest całkiem inaczej niż z Matthiasem, jest tak delikatny jakby bał się że może zrobić mi krzywdę.
Wpatruje się we mnie po wszystkim,  na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech, a ja odwracam szybko głowę przełykając łzy, bo wiem że to niczego nie zmieni.Nie będziemy razem, to była tylko chwila słabości , do której będę wracać w myślach ciągle i ciągle , gdy będę trwać w swoim koszmarze.
-Zostaw go Nadia-Stephan odwraca mnie do siebie i spogląda mi w oczy.
-Nie mogę, to nie jest takie proste.
-Dlaczego?
-Idź już Stephan, proszę.Odezwę się jak tylko będę mogła.
-Obiecujesz?-przyciąga mnie do siebie, całując mnie w czubek głowy, a ja tylko kiwam głową, nie mając pojęcia czy kiedykolwiek to nastąpi.

wtorek, 19 grudnia 2017

11

                                    Nadia
Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam, budzę się wtulona  w ramiona Stephana na kanapie i przez chwilę wpatruję się w jego twarz.Uśmiecham się sama do siebie na wspomnienie wczorajszego wieczora i idę pod prysznic.
Gdy po chwili stoję w kuchni przygotowując dla nas kawę, widzę przez okno jak do drzwi zbliża się Richard i otwieram mu nim zdąży zapukać.
-Dzisiaj nie zdążyłeś-uśmiecham się tylko wpuszczając go do środka.
-Stephan od wczoraj się nie odzywa, wyszliście razem -zaczyna spoglądając jak , do dwóch stojących na szafce kubków dokładam trzeci i wybucha śmiechem-to już wiem czemu.
-Nie miałam w lodówce nic oprócz wina-śmieję się-przecież nie mógł prowadzić po alkoholu.
-Nie musisz mi się tłumaczyć.
-Nie mam nawet takiego zamiaru, po prostu wydaje mi się że wyobrażasz sobie zupełnie coś innego niż tutaj się wydarzyło.
-Powiedzmy że ja nie mam zamiaru nawet o tym myśleć.
-O czym nie masz zamiaru nawet myśleć?-Stephan pojawia się w drzwiach i całuje mnie w policzek , a ja uśmiecham się.
-O tym co tu robiliście-mruga do niego Richard, Stephan chce coś powiedzieć , ale przerywam mu ze śmiechem.
-Akurat, pewno cały dzień będziesz się nad tym zastanawiał-rozlewam kawę do kubków , podając chłopakom i zdaję sobie sprawę że chciałabym żeby tak beztrosko wyglądały moje poranki.

Kolejne dni mijają w sumie tak samo, rano spotykamy się wszyscy na skoczni, a wieczory spędzam  ze Stephanem.Nie decyduję się już jednak na  zaproszenie go do domu, bo wiem że w każdej chwili może wrócić Matthias.Tak też dzieje się chyba szóstego ranka po jego wyjeździe, gdy akurat mam wychodzić na skocznie.Wchodzi do domu i od razu przyciąga mnie do siebie, a ja czuję że mój koszmar zaczyna się na nowo.
-Stęskniłem się za Tobą-ciągnie mnie na łóżko, zrywając ze mnie ubrania , a ja zamykam oczy modląc się żeby dał mi spokój.
-Ja też, dobrze że już jesteś-kłamię bez mrugnięcia okiem .

-Jak ręka?-wparuje się we mnie po wszystkim.
-Już nie boli, jeszcze kilka dni i mi to ściągną-przełykam łzy na samą myśl o tym, a on udaje że tego nie widzi-nie chcę tam chodzić Matthias.
-Przypominam Ci że sama chciałaś pracować.
-Ale nie w taki sposób Matthias.
-Nie przesadzaj, nie dzieje Ci się żadna krzywda, mała.
-Matthias , proszę-łzy bezsilności same płyną po mojej twarzy, nie potrafię już nad nimi zapanować.
-Przestań się mazać-widzę że jest coraz bardziej wściekły i boję się tego co może za chwilę nastąpić, podnosi się jednak i idzie na górę-pójdę odpocząć , wieczorem muszę iść do klubu.
Oddycham z ulgą i wybiegam z domu w jedyne miejsce w którym czuję się bezpieczna.
                                                                    Stephan
Przyjechaliśmy na skocznię , o tej samej porze co zwykle,pierwszy raz od kilku dni Nadia nie przywitała mnie swoim uśmiechem.
-Nie pojawi się, wrócił jej facet-słowa Richarda wywołują u mnie wściekłość, ale wiem że nie mogę nic na to poradzić.
Wydaje mi się że psuję każdy skok dzisiaj,nie potrafię się kompletnie skupić się na tym co robię, bo ciągle myślami jestem przy niej, ciągle zastanawiam się co ona z nim robi.Gdy schodzę ze skoczni po ostatnim skoku widzę ją jak ze spuszczoną głową zmierza w stronę trybun.
-Nie mogłam wcześniej , przepraszam-nawet nie podnosi głowy gdy do niej podchodzę , nie musi i tak widzę jak  wielkie łzy spływają jej po twarzy.Bez słowa przytula się do mnie, a ja tylko obejmuję ją mocno , podnosi głowę i jej usta w sekundę odnajdują moje, na początku całuje mnie delikatnie jakby sama bała się tego co robi.Po chwili pogłębia pocałunek , obejmując moją szyję rękami , a ja chcę żeby ta chwila trwała wiecznie, niestety odsuwa się spoglądając mi w oczy i mówi ledwo słyszalnym szeptem-musiałam przynajmniej spróbować.
Chcę ją przyciągnąć z powrotem,ale kręci tylko głową ze smutkiem, odwraca się szybko i wybiega ze skoczni,a ja mam wrażenie że chciała się ze mną pożegnać tym pocałunkiem.



niedziela, 17 grudnia 2017

10

                                                                Stephan
Już z daleka widziałem ją jak razem z Richardem idzie w stronę skoczni, mimo ogromnej radości że znowu ją widzę , poczułem się trochę zazdrosny, że to on ma ją na co dzień prawie na wyciągnięcie ręki.Podchodzi do nas i wita się z chłopakami,spogląda na mnie i na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech gdy całuje mnie w policzek.
-Z nami się tak nie przywitałaś-śmieje się Andreas, a Richard dodaje.
-Na mnie się prawie rzuciła ze złością.
-Obudziłeś mnie, czego się spodziewałeś , po tym jak wyciągnąłeś mnie z łóżka z samego rana?
-Z samego rana?Była dziesiąta ,dałem Ci pospać i tak dłużej niż Ty mnie-wydaje mi się że zbyt dobrze się dogadują,że zbytnio zbliżyli się do siebie przez ostatnie dni, mimo początkowej wzajemnej niechęci.
-Poczekaj, kolejnym razem się odegram-wybucha śmiechem i siada na trybunach,a ja się zastanawiam czy poranna kawa to już ich codzienność i wcale nie podoba mi się ta myśl.
-Mówiłeś że nie zwracasz na nią uwagi?-podchodzę do niego , od razu jak tylko idziemy się przebrać.
-Daj spokój , może jest niezła, ale to w sumie jeszcze dzieciak.
-Ale za to jaki- Markus odwraca się jeszcze i na nią spogląda-szczególnie jak ubierze inne ciuchy.
-Dobrze że nie widziałeś jej jak wygląda po przebudzeniu ,gdy prawie ich na sobie nie ma, pewno byś oszalał na jej punkcie-Richard wybucha śmiechem zwracając się do Markusa , a ja mam dosyć ich obu.Przebieram się szybko i udaje się w stronę wyciągu, spoglądam na nią i widzę że znów rozmawia przez telefon, podnosi na mnie wzrok, a jej twarz rozjaśnia uśmiech .
                                                                      Nadia
Rozmawiam z Elizą , gdy idą w stronę wyciągu i na sam widok Stephana uśmiecham się,dobrze się przy nim czuję i żałuję że nie spotkałam go wcześniej.Może wtedy mielibyśmy jakąkolwiek szansę na bycie razem, teraz nie mam śmiałości nawet o tym myśleć.Jestem dzisiaj tak pogrążona w rozmowie ,że nie zauważam nawet końca treningu.
-Jak długo potraficie z sobą rozmawiać?-Stephan nagle siada przy mnie , a ja wybucham śmiechem i żegnam się z przyjaciółką.
-Całymi godzinami.
-Dasz się porwać na spacer?-niby pyta, ale nie czeka na moją odpowiedź  i ciągnie mnie po za teren skoczni.
Oprowadza mnie po miasteczku , a ja zdaję sobie sprawę że jestem tu już tyle czasu i tak naprawdę nie widziałam nic oprócz skoczni.Nie protestuję gdy chwyta mnie za rękę , podoba mi się jego dotyk na mojej skórze.Nie martwię się że ktoś nas zobaczy i doniesie Matthiasowi, przeważnie staram się nie rzucać w oczy i chyba mało kto mnie tutaj kojarzy.
-Może pójdziemy coś zjeść?-pyta po pewnym czasie i faktycznie zdaję sobie sprawę że od porannej kawy nie miałam nic w ustach , a jest już późne popołudnie.
-Nawet nie zauważyłam że już tak późno-uśmiecham się.
-To na co masz ochotę?
-A może , zamówimy coś i po prostu zjemy u mnie?-sama się sobie dziwię zadając to pytanie, patrzy na mnie jakby nie wiedział co odpowiedzieć więc dodaję szybko-oczywiście jeśli chcesz.
-Jasne że chce, tylko nie boisz się że nagle wróci Twój facet?
-Wyjechał dopiero wczoraj,to raczej niemożliwe-ciągnę go za sobą i już po chwili znajdujemy  się pod moim domem.
-Zamów cokolwiek , a ja znajdę coś do picia .

-Mogę zaproponować Ci tylko kawę  lub wino,przepraszam ale zakupy całkowicie wyleciały mi z głowy-wybucham śmiechem stając  w drzwiach.
-Chyba zostaje mi kawa ,bo wracam samochodem .
-Możesz zostać-proponuję chyba szybciej niż myślę i kolejny raz zastanawiam się nad tym co robię- to znaczy jeśli  masz ochotę, pewno rano znowu macie trening.
Spogląda na mnie przez chwilę jakby sam nie wierzył  w to co słyszy , a mnie się wydaje że się wygłupiłam.
-Jesteś pewna?
W odpowiedzi rozlewam tylko wino do dwóch kieliszków i siadam przy nim podciągając nogi pod brodę.
-Nudzę się  sama,nie znam tu nikogo oprócz Was ,a nie mogę całymi dniami wisieć na telefonie-śmieję  się.
-Zawsze możesz pójść do sąsiada-patrzy na mnie i wydaje mi się że jest zazdrosny.
-Powiedzmy że oprócz porannej kawy nic nas nie łączy. Chyba nawet za sobą nie przepadamy - rzucam ,a on chyba oddycha z ulgą.
Naszą rozmowę przerywa  dostawa jedzenia  ,jemy w milczeniu kończąc butelkę wina ,a ja zastanawiam się jakby ułożyło się moje życie gdybym nie poznała Matthiasa.Może to dziwne , ale w tej chwili cieszyłam się że tu jestem i przez moment zapomniałam że mój koszmar niedługo zacznie się na nowo.
- O czym myślisz?-Stephan wpatruję się we mnie przesuwając się bliżej,a ja opieram głowę na jego ramieniu.
-O niczym szczególnym-mówię  cicho podnosząc na niego wzrok.Pochyla się szybko i delikatnie dotyka swoimi ustami moich, zanim odsuwam głowę czuję jaką przyjemność mi to sprawia i boję się tego.
-Przepraszam, ,nie mogłem się powstrzymać.
-Nie rób tego więcej,proszę- wypowiadam słowa wbrew sobie, ale wiem że nie mogę postąpić  inaczej.To fajny facet nie zasługuje na kogoś takiego jak ja.

sobota, 16 grudnia 2017

9

                                                                       Stephan
-Powinnam się zbierać-Nadia odsuwa się szybko gdy próbuję się zbliżyć, mimo że w jej oczach widzę że też tego chce.
-Już?Przecież nikt na Ciebie dzisiaj nie czeka.
-Niby tak, ale chyba nie powinnam tu być-spogląda na mnie uśmiechając się smutno.
-Zostań jeszcze chwilę, obiecuję więcej się nie zbliżać-chwytam ją za ręce , a ona wybucha śmiechem.
-Ale tylko chwilę.
-Chcesz iść do reszty?
-Chyba wolę tu zostać z Tobą, jakoś nie lubię być w centrum zainteresowania.
Znowu się śmieje, a ja cieszę się że woli być tu ze mną, rozmawiamy i z chwili robi się kilka godzin, wydaje mi się że znam ją od zawsze, choć tak naprawdę poza jej kilkoma słowami o domu dziecka, nie mówi o sobie zbyt dużo.Więcej pyta o zawody, o skoki i widzę że naprawdę ją to interesuje, co chwilę wybucha śmiechem i wtedy nawet z jej oczu znika smutek który towarzyszy jej od pewnego czasu.Gdy  się podnosi dochodzi już północ.
-Teraz naprawdę będę się zbierać.
-Odprowadzę Cię-podnoszę się .
-To dom obok , naprawdę nie musisz.Dziękuję za wieczór-całuje mnie szybko w policzek i znika za furtką zanim zdążę cokolwiek powiedzieć.
                                                                                     Nadia
Nie pamiętam kiedy ostatnio spędziłam tyle godzin w towarzystwie innego faceta niż Matthias, tak naprawdę zdaję sobie sprawę że chyba nigdy. Matthias był moją pierwszą miłością, a ja jeszcze niedawno miałam nadzieję że jedyną.Dziś modlę się żeby zniknął , żeby nigdy nie wrócił , żebym mogła zacząć wszystko od nowa i zapomnieć o wszystkim co mi zrobił.
Nie mam pojęcia kiedy zasypiam , za to wiem że budzę się zdecydowanie za wcześnie gdy ktoś dobija się do moich drzwi.Schodzę na dół, półprzytomna i ze złością otwieram drzwi, wpatrując się w Richarda.
-To jakaś zemsta ?-warczę tylko , przepuszczając go w drzwiach.
-Jest dziesiąta,za godzinę mamy trening, myślałem że chcesz wiedzieć-wybucha śmiechem-zrobię kawę, a Ty może się ubierz.
Spogląda na mnie  a ja zdaję sobie sprawę z tego że stoję przed nim w samej koszulce i znikam na górze.Myję szybko zęby , przeczesuję włosy szczotką wciągając na siebie pierwsze z brzegu ubrania , gdy schodzę na dół , brunet siedzi już na kanapie , a przed nim stoją dwa kubki kawy.
-Jesteś pierwszą dziewczyną gotową w kilka minut -spogląda na mnie mrużąc oczy-i wyglądasz dużo lepiej niż te które szykują się godzinami.
-Szkoda mi czasu na wystawanie przed lustrem-śmieję się , siadając przy nim.
-Porwałaś nam wczoraj kumpla na cały wieczór.
-Przypinam że sam mnie zaprosiłeś.
-Tak żeby przekonał się jaką jesteś złośnicą, a Ty co?-mruga do mnie-Nie dość że go do siebie nie zniechęciłaś, to jeszcze wydaje mi się że Stephan jest pod jeszcze większym wrażeniem.
-Naprawdę nie chciałam żeby tak wyszło-spoglądam na niego poważniejąc-moje życie jest wystarczająco skomplikowane i bez niego.
-Może sama je sobie komplikujesz?
-Może nie mam wyjścia?
-Zawsze jest jakieś wyjście, cokolwiek by się nie działo-chwyta mnie za rękę spoglądając mi w oczy- dlaczego nie uciekniesz?Nie ma go teraz ,możesz po prostu wyjść i nigdy nie wrócić.Nic Cię z nim nie łączy, to tylko Twój facet, w każdej chwili możesz zacząć życie od nowa.
-Nie mogę, to nie jest takie proste-zdaję sobie sprawę że nikt z nich nie wie że to mój mąż.
-Ile Ty masz lat?
-Prawie dziewiętnaście.
-Jeszcze dzieciak z Ciebie.Całe życie przed Tobą. Naprawdę chcesz je zmarnować w taki  sposób?
-Zmarnowałam je już jakiś czas temu-zabieram swoją rękę i dopijam kawę-to co idziemy na ten trening?
-Zmienianie tematu najlepiej Ci wychodzi -kiwa głową wpatrując  się we mnie , ale posłusznie wstaje i razem udajemy się w stronę skoczni.

piątek, 15 grudnia 2017

8

                                                                      Nadia
 Od kilku godzin cieszyłam  się samotnością, gdyby jeszcze kilka tygodni temu ktoś mi powiedział  że tak będzie nie uwierzyłabym.Siedzę  przed domem wpatrując się w zachodzące słońce  i rozmawiam  z Elizą. 
-Długo go nie będzie?
-Nie mam pojęcia i nie chcę się nad tym zastanawiać. Wiesz jak tu jest cudownie bez niego.Szkoda że Cię tu nie ma.
-Nadia idziesz?-krzyk Richarda  rozlega się z domu obok , a Eliza  wybucha śmiechem.
-Widzę  że się  nie nudzisz?
-Daj mi 5 minut -rzucam przez ramię i kontynuuję  rozmowę-nie mam pojęcia po co mam tam iść  Eliza.
-Na Twoim miejscu nawet bym się nie zastanawiała.
-Ty nie masz męża-przypominam jej, tracąc na chwilę  dobry humor.
-Nie  ma go teraz Nadia, a Ty masz okazję choć na chwilę  zapomnieć o tym  koszmarze. I to w takim towarzystwie.
-Muszę kończyć Elizka -śmieję  się do słuchawki ,bo Richard siada przy mnie i szarpie mnie za rękę .
-Wolałem osobiście po Ciebie przyjść- mruga do mnie-Przyjaciółka ?Często ze sobą rozmawiacie.
-Przyjaciółka, siostra , jedyna bliska mi osoba.
-A rodzice? Jakaś rodzina?
Kręcę tylko głową nie chcąc rozmawiać z nim na ten temat , chowam telefon do kieszeni i podnoszę się.
-Nie będę  przeszkadzać?
-Coś Ty-chwyta mnie za rękę  i prowadzi do siebie.Już po chwili przedstawia mnie chłopakom ,a ja staram się zapamiętać  ich imiona.
-Cieszę się że przyszłaś-Stephan odciąga mnie na bok i podaje mi piwo, a ja cieszę się że zostanę z nim sama, bo zaczynałam czuć się niezręcznie gdy wszyscy się na mnie gapią.
-Nie miałam wyjścia.Richard prawie siłą mnie tu zaciągnął.
-Słyszałem że go obudziłaś-wybucha śmiechem.
-Plotkujecie gorzej niż dziewczyny.
-Długo jesteście razem? -zmienia temat ,a mi uśmiech znika z twarzy.
-Kilka miesięcy, ale nie rozmawiajmy o tym, dobrze?To jaka jestem szczęśliwa że go teraz nie ma też już pewno słyszałeś więc pewno zdajesz sobie że nie jest to mój ulubiony temat.
-To dlaczego z nim jesteś?
-Bo chyba nie mam wyjścia-ucinam szybko- to co same treningi teraz? Zero zawodów?Z tego co mi wiadomo trwa chyba SGP.
-Odpuszczamy i trenujemy przed zimą. Interesujesz się skokami?
-Kiedyś,kiedy wszystko było jeszcze prostsze oglądałam wszystkie zawody.
-Odkąd  go poznałaś przestałaś?
-Nie. Po prostu musiałam dorosnąć szybciej niż inni ,iść do pracy i zająć się zarabianiem na siebie.Na przyjemności brakło mi czasu -uśmiecham się.
-A rodzice?-jest dziś drugą osobą która o to pyta.
-Moja mama nie żyje,a ojciec nie mam pojęcia nie widziałam go od kilku lat.
-Przepraszam, nie wiedziałem.
-Nie spokojnie.Ona sama wybrała takie życie,jestem pewna że zdawała sobie sprawę z tego że albo on ją  w końcu zatłucze na śmierć, albo umrze ze zmartwień-zdaje sobie sprawę że postępuje dokładnie tak samo jak ona i po policzku spływają mi łzy.
-Nie chciałem  żebyś płakała.
-Po prostu jesteś pierwszą osobą oprócz Elizy której o tym mówię.
-Elizy?
-Wychowałyśmy się w jednym pokoju , taka jakby siostra-śmieję się.
-W jednym pokoju?
-W domu dziecka,trafiłam tam jako dzieciak.Czasem wydaje mi się że jesteśmy sobie bliższe niż rodzone siostry.
-To z nią rozmawiasz godzinami?
-Chciałabym żeby tu była,Matthias ciągle obiecywał że ją tu ściągnie, choć teraz cieszę się że jednak tego nie zrobił.Pewno trafiłaby w takie samo bagno jak ja.
-W takie samo bagno?-wpatruje się we mnie , a ja wiem że nie mogę mu nic powiedzieć.
-Mam nadzieję że w zimie zobaczę jakieś zawody na tej skoczni?-śmieję się zmieniając temat.
-Jak tylko będziesz miała ochotę to Cię zabiorę-uśmiecha się do mnie i chwyta mnie za rękę , a ja spoglądam w jego oczy.Nachyla się nade mną i czuję że chce mnie pocałować, przez moment zastanawiam się czy też tego chce i zdaję sobie sprawę że tak,odsuwam się jednak szybko wiedząc że nie powinnam go wciągać w swoje życie.Jest wystarczająco popieprzone , nie chcę komplikować go jeszcze bardziej.

czwartek, 14 grudnia 2017

7

                                                                        Nadia
Kilka kolejnych dni mija w spokoju, Matthias znów zachowuje się jak kochający mąż, a ja zastanawiam się czy te wszystkie ostatnie wydarzenia nie są wytworem mojej  wyobraźni.Czy przypadkiem nie zwariowałam , przecież to po prostu nielogiczne że ktoś w jeden dzień nosi mnie na rękach, a w kolejny wpycha mnie w łapy innych facetów.Nie mam pojęcia dlaczego to robi, dlaczego ożenił się ze mną , tylko po to żeby później na mnie zarobić.Nie wiem co nim kieruje i tak naprawdę chyba nie chce wiedzieć.Zaczęłam się nawet obawiać że w końcu ściągnie tu Elizę i ona też podzieli mój los, dlatego od kilku dni nawet o niej nie wspominam.Nie dzwonię nawet do niej w jego towarzystwie.Nie chcę kusić losu, nie wiem co siedzi w jego głowie.
-Muszę wyjechać na kilka dni w interesach-przyciąga mnie do siebie i delikatnie całuje moją twarz.
-Mam zostać tu sama?
-No przecież nie uciekniesz-śmieje się-wiesz że zawsze Cię znajdę.
-Nie zamierzam uciekać-patrzę mu w oczy, bo i za co, wiem że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego że nie mam niczego.

Mam wrażenie że umieram ze szczęścia gdy z samego rana  pakuje walizkę do samochodu i znika za zakrętem, chwytam telefon i wybieram numer Elizy.
-Kilka dni spokoju Eliza , rozumiesz?-śmieję się ,a mój śmiech odbija się echem po okolicy.
-Wiesz która jest godzina?-słyszę zaspany głos Elizy i zdaję sobie sprawę że nie ma jeszcze siódmej.
-Daj spokój, wyjechał na kilka dni, wiesz jaka jestem szczęśliwa-śmiejemy się już obie.
-Super że się cieszysz , ale mogłabyś nie robić tego pod moimi oknami-z domu obok rozlega wściekły głos bruneta, a ja wybucham jeszcze głośniejszym śmiechem.
-Zadzwonię później Eliza,ktoś się chyba nie wyspał-spoglądam na niego i znikam w drzwiach domu.
Już po chwili słyszę odgłos otwieranych drzwi i dostaję ataku paniki że Matthias wrócił , odwracam się gwałtownie , spoglądając wprost w oczy Richarda.
-Nie zapominasz się-prycham -nie jesteś u siebie.
-Jesteś mi winna kawę za tą pobudkę.
-Jeszcze czego-próbuję się złościć , ale zdaję sobie sprawę że nawet mój sąsiad nie jest  w stanie zepsuć mi dzisiaj humoru.Nalewam kawę do dwóch kubków i siadam przy nim na kanapie.
-Taką radość sprawie Ci że Twój facet zostawia Cię na kilka dni?-pyta spoglądając na mnie.
-Lubię czasami pobyć sama.
-I z tego powodu budzisz całą okolicę z samego rana?
-Nie przesadzaj , chyba tylko Ciebie-wybucham śmiechem-jakoś nie widzę tłumów walących do mnie na kawę z tego powodu.
-Wpadłem zaprosić Cię na wieczór, będzie cała nasza ekipa,Stephan też-uśmiecha się do mnie.
-Poczekaj mam rozumieć że dajesz mi pozwolenie na zbliżanie się do Twojego kumpla?-mrużę oczy wpatrując się w niego.
-Nie, mam nadzieję że jak pozna Cię bliżej i przekona się jaką jesteś złośnicą w końcu odpuści-śmieje się.
-Złośnicą?
-Czasem mam wrażenie że rzucisz się na mnie z pazurami, jak wściekły kotek.
-Kotek?
-Jesteś całkowicie nieprzewidywalna, nie mam pojęcia co w danej chwili uderzy Ci do głowy, w jednym momencie ma się ochotę Ciebie przytulić ,a już w kolejnym miotasz się w złości.
-Chcesz jeszcze coś powiedzieć na mój temat?-próbuję sprawiać wrażenie poważnej , ale wiem że ma rację i nie umiem powstrzymać śmiechu.
-Chyba lepiej nie-patrzy na mnie z uśmiechem i pyta-to jak będziesz?
-Zastanowię się.
-Będzie Stephan-próbuje mnie przekonać.
-Już to mówiłeś, a ja już kiedyś mówiłam Ci że nie jestem zainteresowana.
-Myślałem że mówisz to żebym dał Ci spokój.
-Jakbym chciała żebyś dał mi spokój to bym Ci to powiedziała.
-No to fakt , na tyle już Cię poznałem.To co z nim?
-Lubię go, to fajny facet-nie wierzę że rozmawiam o tym akurat z nim-ale chwilowo chyba mam dość facetów.Akurat Ty chyba zdajesz sobie z tego sprawę.
-To on prawda?Nie potknęłaś się, ani za pierwszym razem , ani za kolejnym.
-Wybacz, ale nie chcę z Tobą na ten temat rozmawiać-spuszczam głowę mieszając łyżeczką w kubku kawy.
-Ale pamiętaj że jestem Twoim sąsiadem,jakbyś kiedykolwiek potrzebowała pomocy-chwyta mnie za rękę spoglądając mi w oczy.
-Będę pamiętać-rzucam , nie zdając sobie sprawy jak szybko to nastąpi.
-A na razie, dziękuję za kawę.I wpadnij wieczorem-otwiera drzwi i rzuca jeszcze przez ramię-jesteś o wiele fajniejsza gdy przestajesz się złościć.


środa, 13 grudnia 2017

6

                                                                        Stephan
Wpadła na parking jak burza, wprost pod koła naszego samochodu,jestem przy niej po chwili i widzę jak jej twarz wykrzywia ból gdy trzyma się za nadgarstek.
-Nie zauważyłem Cię , przepraszam-Andreas wyskakuje zza kierownicy i kuca przy nas-wszystko w porządku?
-Tak-prycha szybko, wstając.
-Nie kłam , boli Cię ręka-próbuję ją przytrzymać , ale wyrywa się.
-Nic Ci do tego-nie mam pojęcia czemu jest na mnie taka wściekła.
-Nie wygłupiaj się , zawiozę Cię do szpitala-zabieram Andreasowi kluczyki.
-Nie rozumiesz że nic mi nie jest-podnosi głos ,widzę że ma zaczerwienione oczy ,chyba płakała.
-Uspokój się i wsiadaj do samochodu-Andreas chwyta ją za drugą rękę -lekarz musi Cię zobaczyć.
-Dam sobie radę, nie jestem dzieckiem.
-To przestań zachowywać się jak dziecko-Richard podchodzi do nas , a ja mam wrażenie że Nadia rzuci się na niego.
-Dziwki nie zachowują się jak dzieci-syczy przez zaciśnięte zęby patrząc mu w oczy, ale w końcu wsiada do samochodu nie spuszczając z niego wzroku.
-Co się dzieje?-spoglądam na nią gdy tylko wyjeżdżamy z parkingu.
-Nic-rzuca krótko spoglądając w okno.
-Przecież widzę,coś się stało?
-Kolega martwi się że takie panny jak ja, sprowadzą Cię na złą drogę.Więc proszę,odstaw mnie pod szpital i wracaj do swojej ekipy.
-O czym Ty mówisz ?
-Delikatnie dał mi do zrozumienia, że nie powinnam zawracać Ci w głowie, bo jestem zwykłą dziwką.
-Zabiję go, przysięgam.
-Daj spokój.Nie mam zamiaru mieszać Ci w głowie, przecież pewno zauważyłeś że nie jestem sama-mówi tylko i odwraca głowę dając mi do zrozumienia że nie chce więcej o tym rozmawiać.
                                                                                  Nadia
Spędziliśmy na izbie przyjęć parę godzin, próbowałam go wyrzucić ale nie dałam rady, trwał przy mnie cierpliwie aż doczekałam się na swoją kolej.Na początku starałam się ignorować jego osobę, ale nie dawał za wygraną, opowiadał o skokach, o zgrupowaniach z kadrą , a ja próbowałam nie myśleć o wydarzeniach z ostatnich godzin.Gdy wpakowano mi nadgarstek do gipsu byłam pewna że Matthias się wścieknie, będzie przekonany że zrobiłam to celowo żeby uniknąć jeżdżenia do klubu.A ja mimo wszystko cieszyłam się z czterech tygodni spokoju.
-Proszę wysadź mnie pod skocznią-mówię tylko cicho, gdy wychodzimy ze szpitala.
-Boisz się że Twój facet Cię ze mną zobaczy?
-Zabrałeś mnie z pod skoczni i tam mnie odstaw po prostu.
-Jak chcesz-szybko rezygnuje z przekonania mnie wiedząc że i tak nie odpuszczę.

Już wchodząc do domu czułam że będą problemy, nie dość że zniknęłam na cały dzień to wracam praktycznie bezużyteczna w klubie.
-Gdzie byłaś?-zaczyna i jego wzrok zatrzymuje się na moim gipsie.
-Przepraszam, wywróciłam się i ...
-Wywróciłaś się?-przerywa mi-masz mnie za idiotę?Wsadziłaś sobie rękę w gips i myślisz że będziesz mieć spokój?
-Nie kłamię Matthias.Mam złamany nadgarstek-podchodzi do mnie i uderza mnie w twarz.
-Na jak długo?-warczy szarpiąc mnie za rękę.
-Cztery tygodnie -szepczę tylko dostając drugi raz.
-Później dowiesz się jak inne muszą na siebie zarobić.A chciałem traktować Cię ulgowo-trzaska drzwiami i wybiega z domu, a ja nie mam pojęcia co robić.Wiem że muszę trwać w tym chorym związku bo nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc.Jest tylko Eliza, ale wiem że sama ledwo daje sobie radę z marnej pensji ,więc nie mam prawa prosić jej o pieniądze.

Matthias nie wrócił na noc, a ja cieszyłam się ze spokojnie przespanej nocy,gdy chcę wychodzić widzę jak jego samochód podjeżdża pod dom i wychodzi z bukietem kwiatów.
-Przepraszam, wiem znowu, ale obiecuję więcej nie podniosę na Ciebie ręki-całuje mnie delikatnie, a ja modlę się żeby nie zauważył że jego dotyk napawa mnie wstrętem.
-Już to mówiłeś-patrzę mu w oczy.
-Wiesz jak to jest, wściekłem się .Wybaczysz mi?-nie mam pojęcia jak to robi, jak w kilka chwil potrafi się tak zmienić.
Kiwam tylko głową i przybieram na twarz wymuszony uśmiech.
-Mogę iść pobiegać?
-Jasne mała,przecież nie trzymam Cię tutaj w zamknięciu.Ja tylko wezmę prysznic i muszę wracać do pracy.
Oddycham z ulgą i wybiegam przed dom, mam nadzieję że makijaż dobrze ukrywa ślady na mojej twarzy gdy widzę że na skoczni trwa trening.Siadam dzisiaj trochę dalej , mając nadzieję że nikomu z nich nie wpadnie  do głowy rozmowa ze mną.Wyciągam z kieszeni telefon i bez zastanowienia wybieram numer Elizy, muszę z kimś porozmawiać, inaczej zwariuję sama z tym wszystkim.Odbiera po pierwszym sygnale,a ja gdy tylko słyszę jej głos rozklejam się.
-Co jest Nadia?Ty płaczesz?
-Miałaś rację Eliza-mówię tylko i moim ciałem wstrząsa szloch.
-Co się dzieje?Zaczynam się martwić.
-On wcale nie jest taki idealny, pomyliłam się,dlaczego Cię nie słuchałam?
-Zakochałaś się po prostu.
Z płaczem opowiadam jej o wydarzeniach ostatnich dni, omijam tylko to co ma się ze mną stać za kilka tygodni, nie chcę dokładać jej zmartwień.Wystarczająco dużo już jej powiedziałam.
-Teraz go nienawidzę-kończę swój wywód i ocieram twarz.
-Przyjadę do Ciebie jak najszybciej, zdobędę pieniądze, zabiorę Cię do domu.
-To nie ma sensu Eliza, tam mnie znajdzie-obracam się czując na sobie czyjś wzrok i ze złością wpatruję się w mojego ulubionego sąsiada-zadzwonię jutro Eliza, nie martw się.
Chowam telefon do kieszeni i rzucam ze złością.
-Jak długo tu stoisz?
-Gdzieś od momentu,teraz go nienawidzę-siada przy mnie spoglądając na moja twarz , a ja jestem pewna że mój płacz odkrył to co starałam się ukryć pod makijażem.
-Nie wiedziałam że tak Cię interesują zwierzenia zwykłej dziwki.
-Przepraszam, nie powinienem .
-Daj spokój, powiedziałeś co myślisz i tyle-próbuję wstać, ale przytrzymuje mnie na miejscu.
-Poczekaj.
-Po co ?Potrzebujesz panny na jedną noc ?
-Uspokój się w końcu, powiedziałem przepraszam.
-A ja powiedziałam daj spokój.
-Dobra ,źle Cię oceniłem, wystarczy?
-I wnioskujesz tak po podsłuchanym urywku rozmowy telefonicznej?
-Nie podsłuchiwałem, podszedłem Cię przeprosić i nie chciałem przerywać.
-Nazywaj to jak chcesz, przeprosiłeś, możesz już iść.
-Teraz też się potknęłaś?-dotyka mojej twarzy.
-Sam widziałeś wpadłam wczoraj pod samochód-odsuwam się od niego.
-Tak i złamałaś nadgarstek, twoja twarz była nienaruszona-nie odpuszcza.
-Nie zauważyłeś po prostu-rzucam mając nadzieję że w końcu się odczepi.
-Dlaczego go chronisz?
-A dlaczego nie chcesz mi dać spokoju?-prycham ze złością, wstaję szybko i biegnę w stronę domu.







wtorek, 12 grudnia 2017

5

                                                                           Stephan
Zaraz po treningu wszyscy zebraliśmy się u Richarda,mieliśmy tutaj najbliżej ze skoczni i często spędzaliśmy tu wolne popołudnia.
-Nie zauważyłem wcześniej że masz taką sąsiadkę,częściej bym tu przyjeżdżał-śmieje się Markus ,a ja podnoszę wzrok z nad telefonu i nie wierzę własnym oczom.To niemożliwe żeby to była ta sama dziewczyna którą spotykam na skoczni. Ten strój w ogóle do niej nie pasują,podnosi na nas wzrok na ułamek sekundy ,choć wiem że to niemożliwe wydaje mi się że przez ten krótki moment zobaczyłem w jej oczach łzy.Mam wrażenie że idzie z ociąganiem w stronę samochodu,że ten jej facet wpycha ją do niego na siłę.
-A nie mówiłem-rzuca tylko Richard-daj sobie z nią spokój.
-Widzę że ktoś już zdążył ją poznać -rzuca Markus.
-To chyba ta panna ze skoczni, tylko jakoś inaczej wygląda-Andreas wpatruje się w odjeżdżający samochód.
-Ten blond dzieciak z twarzą aniołka?-Markus nie może w to uwierzyć , tak samo jak zresztą ja.
-Dokładnie-Richard rozwiewa wątpliwości wszystkich.
-Często tak wygląda?-na twarzy Markusa maluje się zachwyt , a ja myślę że wolę ją oglądać w tamtym wydaniu.
-Nie mam pojęcia,nie zwracam na nią uwagi-wybucha śmiechem Richard i zwraca się do mnie-odpuść Stephan, no chyba że lubisz takie panny.
Dobrze wie że akurat mnie, w przeciwieństwie do większości z nich nigdy nie interesowały przygody na jedną noc.Nie mam pojęcia czemu ale byłem pewny że ona taka nie jest, wszystko da się w jakiś sposób wytłumaczyć.Nawet jej dzisiejszy strój,nie zmienia to jednak faktu że obiekt moich westchnień ma faceta, choć nie wyglądała na szczęśliwą przy jego boku.
                                                                                    Nadia
Wchodzimy razem do jakiegoś klubu,a ja ciągle mam nadzieję że zaraz otworzę oczy i znajdę się z powrotem w swoim łóżku,Niestety tak się nie dzieje, jakiś wielki facet podchodzi do Matthiasa zwracając się do niego szefie, a ja zdaję sobie sprawę że cały ten klub to własność mojego męża.
-Zrób jej coś mocniejszego , niech się trochę rozluźni-popycha mnie w jego stronę , a ja zaciskam oczy żeby się tylko nie rozpłakać-tylko łapy przy sobie, ona nie jest dla Was.
-Rozumiem  szefie, to Twoja lala-śmieje się i prowadzi mnie do baru-Thomas jestem.
-Nadia-mówię cicho nie podnosząc głowy.
-Nie pasujesz tutaj-patrzy na mnie z pod przymkniętych powiek stawiając przede mną drinka-jesteś inna niż te co tutaj trafiają.
-Ma mnie to pocieszyć?-przechylam szklankę i wypijam wszystko za jednym razem.
-Tak tylko mówię-stawia przede mną kolejną szklankę -szkoda tej Twojej niewinnej buźki.
Patrzę na niego , wypijając kolejnego drinka , nie zdążam niestety odpowiedzieć, bo Matthias staje przy nas i ciągnie mnie za rękę.
-Gotowa?-szepcze mi w ucho, a ja mam ochotę zwymiotować.
-Matthias, proszę-próbuję jeszcze raz, wiedząc że i tak nie mam szans.
-Pamiętaj co Ci powiedziałem , będziesz grzeczna , nie będziesz musiała z nimi sypiać-mówi z uśmiechem,a ja patrzę w jego oczy pozbawione jakichkolwiek uczuć i zastanawiam się jak mogłam pomylić się aż tak bardzo.

Nie wiem ilu ich było tej nocy, nie pamiętam albo po prostu wyparłam to szybko ze swojej głowy.Podjeżdżamy pod dom nad ranem , a ja od razu wbiegam do łazienki.Stoję pod prysznicem i pocieram swoje ciało gąbką, mając nadzieję że uda mi się zmyć wszystko z siebie.Niestety  tak się nie dzieje , moja skóra czerwienieje od gorącej wody i ciągłego szorowania, ale to nic nie pomaga, nadal czuję się brudna gdy wychodzę z łazienki i kładę się w kącie łóżka.
-Spisałaś się mała-Matthias przyciąga mnie do siebie nie zważając na moje łzy-za kilka dni powtórka.Nie możesz pokazywać się codziennie żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Oddycham z ulgą że przynajmniej  przez parę dni będę miała spokój.

W kolejny dzień Matthias budzi mnie pocałunkiem, a ja zastanawiam się jak można być tak obłudnym.
-Wyspana?-przytula mnie do siebie , a ja godzę się na wszystko bez słowa sprzeciwu.Gdy tylko znika w samochodzie, wbiegam do łazienki, wymiotuję długo z nadzieją na to że ostatnia noc okaże się sennym koszmarem.Myję zęby i  upinam włosy w koka chowając je pod czapką ,zakładam trampki i biegnę w stronę skoczni mając nadzieję że nie będzie treningów w tym dniu.Siadam w swoim ulubionym miejscu ciesząc się z ciszy i spokoju.Dzwoniący telefon wywołuje we mnie wybuch strachu i podskakuję na swoim miejscu.Wpatruję się w imię Elizy na wyświetlaczu i odrzucam połączenie, nie mam pojęcia co mogłabym jej powiedzieć w tej chwili.Eliza nie daje za wygraną i telefon rozbrzmiewa raz za razem.Z każdym kolejnym dzwonkiem coraz więcej łez spływa po mojej twarzy , a ja ze złością rzucam go na ziemię.
-Ciężki dzień?-mój sąsiad siada przy mnie znienacka , wywołując kolejny atak strachu.
-Śledzisz mnie czy jak?-wybucham ocierając szybko twarz.
-Zapomniałaś?Ja tu trenuję.
-Jakoś nie widzę reszty.
-Nie zapominaj że mam tutaj najbliżej, reszta musi dojechać-śmieje się patrząc mi w oczy.
-To ja się lepiej zwinę-zbieram z ziemi części swojego telefonu starając się złożyć go w całość.
-Daj pomogę Ci.
-Nie potrzebuję niczyjej pomocy-prycham , ale posłusznie podaję mu to zostało z mojego telefonu.
-Czy choć przez chwilę potrafisz na mnie nie warczeć?
-Przypominam Ci że Ty też nie jesteś zbyt miły i nie kryjesz swojej niechęci do mnie.
-Zaraz niechęci, nie podoba mi się po prostu zainteresowanie Stephana Twoją osobą.
-Z tego co mi wiadomo, Twój kumpel jest dorosły.Poza tym nie martw się nie jestem nim zainteresowana.
-No widzisz , ale on jest.Próbowaliśmy mu przypomnieć że on nie lubi takich dziewczyn , ale coś go zaślepiło-podaje mi złożony telefon.
-Takich dziewczyn?
-Na jedną noc, to nie ten typ-mam wrażenie że źle słyszę,złość zastępuje smutek,uderzam go w twarz i zbiegam z trybun ,on w ogóle mnie nie zna, nie mam pojęcia dlaczego ocenia mnie w ten sposób.Czy to możliwe , że któryś z nich widział mnie w klubie,czy wystarczył im mój wczorajszy strój do ocenienia mnie. Wpadam na parking pod skocznią , wprost pod nadjeżdżający samochód.Mimo małej prędkości na parkingu wywracam się i czuję przeraźliwy ból w nadgarstku.